sobota, 13 sierpnia 2016

Dziewięć.

Wyszłam z budynku i skierowałam się w stronę dworca by znaleźć najbliższe połączenie z Oslo do Trondheim. Chciałam już tylko przekroczyć próg domu i żyć ze świadomością, że mam spokój od skoczków przez blisko tydzień.
-Zamierzasz tłuc się jakimś autobusem całą drogę?
-Tak. Masz z tym jakiś problem?- zdjęłam torbę podróżną z ramienia i spojrzałam w oczy Andreasa.
-Może spróbujemy się nie zabić w drodze do Trondheim i pojedziesz ze mną? Jadę autem, mam wolne miejsce-wskazał na Audi stojące kilka metrów od nas.-Nie?-dodał po chwili, gdy nie odpowiedziałam na jego propozycję.
Spojrzałam na niego, rozejrzałam się dookoła, próbując podjąć logiczną decyzję. Zdjęłam torbę z ramienia i wepchnęłam mu ją w dłonie. Następnie ruszyłam w stronę samochodu i zajęłam miejsce dla pasażera z przodu i od razu zaczęłam szukać dobrej stacji w radio. Jedyne o co błagałam wtedy to o siłę, by przeżyć te blisko sześć godzin jazdy z nim jednym autem. Wiem, że zabrzmię teraz jak materialistka, ale chociaż za bilet nie musiałam płacić. Podziwiałam widoki za oknem, jednocześnie śpiewając "It's my life" Bon Jovi, próbując nie patrzeć w stronę Stjernena, co graniczyło z cudem. Chciałam móc złapać go za rękę. Zwykła rozmowa z nim wystarczyłaby mi do szczęścia.
Przez głowę przebiegało mi tysiące myśli, co miałam mu powiedzieć, gdy dojedziemy na miejsce. Zastanawiałam się, czy tym razem da mi wytłumaczyć to wszystko. Tym razem na spokojnie, bez krzyku. Jedyne czego się wtedy obawiałam to to, że go stracę. Bałam się braku zrozumienia z jego strony. Że odejdzie bez słowa, zostawiając mnie z tym wszystkim samą.
Zerknęłam na niego i poczułam dziwne ukłucie w sercu. Jego wzrok był inny, bardziej nieobecny. Poczucie winy, spowodowane świadomością, że to przeze mnie było ogromne i z wielkim trudem wytrzymywałam w samochodzie.
-Cholera- mruknęliśmy w tym samym momencie, gdy przed naszymi oczami zauważyliśmy ogromny korek, który nawet nie zamierzał się zmniejszyć.
Świetnie, kolejne godziny spędzone z nim w niezbyt komfortowej sytuacji.
-Myślisz, że długo to potrwa zanim się ruszymy?- spojrzałam w jego stronę, a on już szukał czegoś w telefonie.
-Pewnie tak, bo z tego co jest tutaj napisane, to był tam dość poważny wypadek.
Świetnie, niech ten dzień będzie jeszcze gorszy, śmiało!
-Nie ma w okolicy jakiś objazdów czy czegoś w tym rodzaju?
-Nie.
Miałam ochotę otworzyć drzwi, zabrać, co moje i iść do Trondheim pieszo. Prawdopodobnie byłabym tam szybciej, niż jakbym miała stać tam w korku. I w niezbyt miłej atmosferze z Andreasem. Już naciskałam klamkę, kiedy nagle mi przerwał:
-Co ty robisz?
-Wysiadam, nie widzisz?- sytuacja, w której wtedy się znaleźliśmy była dla mnie tak żenująca, że aż zabawna, więc mimowolnie zaczęłam się śmiać.- Wezmę to, co moje i pójdę przed siebie. Tak będzie szybciej. Najwyżej mnie gdzieś po drodze złapiesz.
-Oszalałaś!- w mgnieniu oka zamknął wszystkie drzwi na zamek.
-Andreas, do jasnej cholery!- warknęłam.-Chcę wysiąć, nie rozumiesz tego?
-Nie, głupi jestem- i tu musiałam przyznać mu rację, bo był.
Oparłam głowę o szybę i stukałam paznokciami o telefon, który leżał na moich kolanach. W ciągu godziny przejechaliśmy może sto metrów, albo nawet mniej. Stjernen w tym czasie rzucał jakimiś żartami dla rozładowania atmosfery, ale były tak słabe, że przestałam go słuchać. Później przypisywał ich autorstwo dla Hilde. Często tak było- gdy Andreas wymyślił dowcip, który był słaby, przypisywał je Tomowi. I co najlepsze- całkiem spora grupa ludzi się na to nabierała, a biedna rozszpunka naszej kadry chodziła przybita, że cała wina leci na nią.
Właśnie zmieniłam Hilde płeć, świetnie.
Wracając- chłopaki ciągle nie przywykli do wymówek Stjernena i ciągle wyśmiewali Toma, że nie potrafi wymyślić żartu na poziomie, który będzie bawił wszystkich, a nie tylko jego. Wspominałam już, że przy nich czułam się momentami jak w przedszkolu?
-Może powiesz mi teraz o co chodzi?- spojrzał na mnie.-Stoimy w korku, możemy porozmawiać na spokojnie.
-Nie- powiedziałam, nie odrywając wzroku od widoków za oknem.- Nie zrozumiesz tego tutaj. Musisz pojechać ze mną, dowiedzieć się wszystkiego, zobaczyć, poczuć. Nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć, to jest zbyt trudne. Od razu jak przyjedziemy do Trondheim pojedziemy do mnie i tam wszystko ci wyjaśnię, okej?
-Jeżeli uważasz, że takie wyjście będzie lepsze, to dobra. Nie chcę cię zmuszać- uśmiechnął się niemrawo.
Oboje odetchnęliśmy z ulgą, gdy zobaczyliśmy, że samochody przed nami ruszyły na odcinek dłuższy, niż pięćdziesiąt metrów.
Nie wiem kto z nas był bardziej zestresowany. Go czekał prawdopodobnie szok życia, a mnie najtrudniejsze wyznanie, jakie mogłam sobie wyobrazić. Nerwowo stukał palcami o kierownicę i zerkał co chwilę na GPS, prawdopodobnie by sprawdzić ile drogi nam pozostało. Jasne, mógł równie dobrze sprawdzać to, gdzie ma skręcić, ale nie wydaje mi się, że był i jest takim matołem, żeby na prostej drodze szukać zjazdów na bok, ale kto go tam wie...
Z nudów otworzyłam schowek w samochodzie. Tak, wiem, nie powinnam tego robić, ale oni też nie powinni w autobusie zabierać mi torby z ciuchami i przeglądać, co tam mam. Jak to mówią- jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Czy coś takiego.
Andreas na mnie spojrzał i się uśmiechnął, jak na widok nieznośnego dziecka, które znalazło sobie zabawkę i już nie będzie wszystkich męczyć dookoła. Wzruszyłam tylko ramionami i zaprezentowałam szereg niedawno wybielanych zębów.
-Co ty tu masz...- mruknęłam, przeglądając zawartość.- Butelki po wodzie, okulary- zaczęłam wymieniać.-Prezerwatywy, prezerwatywy i więcej gumek- posłałam mu podejrzliwe spojrzenie.-Ty się dobrze czujesz? Po konkursach idziesz z fankami do auta, zamiast wrócić do mnie do hotelu?
-Kjersti, skończ- przewrócił teatralnie oczami.- Tom w aucie każdego z nas je zostawia, tak na wszelki wypadek- zaśmiał się.- Wiesz, przezorny zawsze ubezpieczony, czy coś.
-O was to można napisać książkę w stylu "Jak nie mieć mózgu i żyć sobie beztrosko na świecie, przy okazji zarabiając całkiem niezłe pieniądze".
-Ty już o nas tyle książek zamierzasz wydać, że to się w głowie nie mieści.
-Zarobię na tym fortunę, mówię ci.
-Ale część pieniędzy idzie dla nas, przecież będziemy bohaterami bestsellerów.
-Jeszcze czego! Tracę zdrowie na przebywaniu z wami, więc pieniądze, które mogłyby być dla was, będą na leczenie mojej psychiki.
-Jesteś czasami taka okropna- w tym momencie dziękowałam za to, że potrafię się ugryźć w język, bo chciałam odpowiedzieć "I tak mnie kochasz", ale szczerze mówiąc, to nie byłam wtedy tego taka pewna.
Gdy minęliśmy znak, który informował o tym, że jesteśmy w Trondheim, serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Wytłumaczyłam Andreasowi, gdzie ma jechać, abyśmy dojechali do mojego rodzinnego domu. Pomimo późnej pory, chciałam mieć to już za sobą i nie przekładać tego na następny dzień. Jednak gdy przyszło mi zaprosić go do środka budynku, stchórzyłam. Siedziałam w samochodzie i obserwowałam drzewa drgające na wietrze. Teraz albo nigdy- pomyślałam i wyszłam z auta.
-Chodź- powiedziałam do Andreasa i ruszyłam w stronę drzwi.
Po cichu przeszliśmy na pierwsze piętro domu, by nie obudzić żadnego z domowników. Zatrzymaliśmy się przed białymi drzwiami, na których wisiała tabliczka z imieniem Glenn. Poczułam na policzku łzy. Oparłam głowę na klatce piersiowej Stjernena.
-Otwórz drzwi- wyszeptałam i odsunęłam się od skoczka.
-To twój brat?- zapytał, gdy zobaczył śpiącego chłopca.
Patrzyłam raz na jednego, raz na drugiego. Miałam przed oczami dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu. Z jednej strony czułam się jak najszczęśliwsza osoba na świecie, ale z drugiej na moim policzku przybywało łez. Każda moja próba powiedzenia czegokolwiek kończyła się wybuchem płaczu.
-To mój syn- powiedziałam po kilku minutach, obserwując zdziwienie na twarzy Andreasa.



Nareszcie wymęczyłam ten rozdział. Okropnie mi szło pisanie, ale po Wiśle naszła mnie taka wena, że byłam w szoku, ale nie miałam czasu, żeby to napisać, bo większość  czasu spędzałam w pracy i część klawiszy mi nie działa, a nie chce mi się oddać laptopa do naprawy. I ogólnie to MAM ZDJĘCIE ZE STJERNENEM (tak, ten caps lock był potrzebny XD). I wiecie co? Na żywo jest jeszcze bardziej przystojny (dobrze, że mój chłopak tego nie czyta XD). Brzmię jak hotka w tym momencie, ale trudno. XD
Buziaki, do kolejnego (oby szybciej). <3

piątek, 19 lutego 2016

Osiem.

-To jakiś żart!- po hotelowym holu rozniósł się mój głos.
-Kjersti, to przecież nic takiego-podszedł do mnie Tom.-Przecież to normalne, że będziesz kiedyś spać razem z Andreasem, a to tylko spanie w jednym pokoju. Będziecie mieli przecież osobne łóżka-położył dłoń na moim ramieniu.-Chyba nie muszę ci mówić skąd się biorą dzieci-spojrzał na mnie z troską.-Wiesz o tym, prawda?
Strąciłam jego dłoń i przewróciłam teatralnie oczami. Dobrze, że z takim Hilde nie trafiło mi mieszkać, zwariowałabym. Wybrałabym wtedy chyba mieszkanie na balkonie, czy korytarzu, niż z nim. Wracając do tematu- okazało się, że zabrakło pojedynczych pokoi i niestety nie mogłam cieszyć się z chwil odpoczynku samotnie, tylko trafiłam do pokoju ze Stjernenem. Wiedziałam, że nie miałam żadnej możliwości sprzeciwu, więc ruszyłam do pokoju.
-Tylko grzecznie mi tam!- usłyszałam czyjś krzyk skierowany do mnie. Miałam ochotę odwrócić się i pokazać im środkowy palec, ale jednak torba z ciuchami i ze sprzętem była zbyt ciężka i nie chciałam marnować energii na nich.
Usłyszałam fragment rozmowy, w której dzielą między sobą obowiązki. "Jak coś to Rune będzie odpowiedzialny za zabieranie młodego Stjernena na treningi na skocznię". Idioci. Oddanie dziecka pod ich opiekę to nie byłoby najlepsze rozwiązanie. "Jeżeli wujkiem będzie Rune Velta, to dziecku nigdy nie wyjdzie ujemna delta!". Oni się chyba w rozwoju cofnęli.
Przekręciłam klucz w drzwiach, a moim oczom ukazały się białe ściany z różnymi widokami, zapewne zdjęcia te przedstawiały Engelberg. Moją uwagę przykuł duży, puchaty beżowy dywan na ciemnych panelach. Mogłam tam spać, zdawał się być bardziej miękki, niż te łóżka, stojące pod oknem. Swoją drogą- za oknem, na którym wisiały bordowe firanki rozciągał się niesamowity widok. "Czy mogę tu zamieszkać?"- wyszeptałam. Fakt, chyba w każdym miejscu mówiłam te słowa, ale Engelberg to był raj. Żadne z tych miast mnie tak nie zachwyciło jak właśnie to. Nie mogłam oderwać wzroku od widoku na Titlis. Usłyszałam huk w pokoju i momentalnie odskoczyłam od okna. Moim oczom ukazał się Stjernen leżący na podłodze, a obok niego torby. To ja miałam pierwsza zobaczyć czy ten dywan jest naprawdę taki miękki, na jaki wygląda!
-Chyba nie powinnam zostawiać bagażu przy drzwiach- próbowałam nie wybuchnąć śmiechem na widok Andreasa na podłodze.-Ale patrz jakie są tutaj widoki!
-Nic mi nie jest. Dzięki, że pytasz- odwrócił się na plecy.-Całkiem wygodnie się tutaj leży.
-Ja miałam pierwsza sprawdzić ten dywan!-posmutniałam.-Przesuń się- położyłam się obok niego.
Romantyczne kolacje? Nie, ja wolałam leżeć obok niego na dywanie i tak sobie milczeć. Patrzyliśmy w sufit, a dookoła nas leżały bagaże. Mogłabym tak spędzić całą wieczność. Wieczność w Engelbergu. Na dywanie. Z nim. Plan wieczności idealnej zepsuł Jacobsen, który wszedł do pokoju i patrzył przez kilka sekund na nas, a następnie położył się pomiędzy naszą dwójką. Spojrzał na mnie, następnie na Andreasa i się uśmiechnął.
-Jacobsen, wszyscy w domu zdrowi?- zapytałam, siadając po turecku.
-Kieruję to pytanie również do was- dobra, tu miał rację.
-Co cię tutaj sprowadziło?- zapytałam i podniosłam swoje torby z podłogi, które następnie położyłam na łóżku przy ścianie.
-Ej! Tamto jest moje!- Stjernen poderwał się z dywanu.
-Chyba śnisz, mój drogi- cmoknęłam ustami.-Zresztą ta pościel w kwiatki bardziej pasuje do ciebie, niż do mnie.
-To było dobre! Przybij piątkę!- w naszym pokoju nagle zjawiła się cała kadra, a Fannemel trzymał otwartą dłoń wyciągniętą w moją stronę.
Od kiedy na drzwiach pomieszczenia wisiała tabliczka "Zapraszamy wszystkich! Czujcie się jak u siebie w domu!"? Gdy przekręcałam klucz w drzwiach nic takiego nie widziałam. "Åsmund, potrzebuję twojego powrotu!"-pomyślałam i patrzyłam jak każdy rozsiada się gdzie popadnie. "Jak zepsuć idealny moment w kilka sekund. Czyli życie z kadrą Norwegii w skokach narciarskich" w tamtym momencie zastanawiałam się nad tym, czy nie wydać książki pod takowym tytułem. To mógłby być bestseller!
Można powiedzieć, że moje życie w tamtym czasie było dość monotonne- przylot w czwartek, treningi, kwalifikacje, konkursy, chwila przerwy. I tak ciągle. Jedynym pocieszeniem było to, że chłopaki nie mieli równo pod sufitem (pewnie dalej tak im zostało) i ciężko było o narzekanie na nudę, gdy byłam w ich towarzystwie. Takie przemyślenia dopadły mnie podczas powrotu do hotelu. Wracałam sama, byłam zbyt zmęczona na zostanie z nimi po konkursie, w którym całkiem nieźle się zaprezentowali. Oprócz Stjernena, który ponownie zakończył swoje występy na pierwszej serii. Może jednak powinnam dać mu spać na tym łóżku przy ścianie? Ściągnęłam kurtkę i buty, a torbę położyłam na biurku, które stało w rogu pokoju, przy oknie. Korzystając z chwili podczas, której mogłam wreszcie cieszyć się samotnością, udałam się pod prysznic, gdzie spędziłam blisko pół godziny. Po wyjściu z łazienki wyjęłam telefon z kieszeni kurtki, wiszącej na oparciu krzesła. Wybrałam numer do domu i od razu milej się zrobiło, gdy po drugiej stronie aparatu usłyszałam ciepły głos mamy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio mogłam tak długo z nią rozmawiać, ciągle się coś działo- jak nie konkursy, to spędzanie znacznej części dnia w redakcji.
-...Tak, będziesz mógł- uśmiechnęłam się.-Też cię kocham, tęsknię- powiedziałam łamiącym się głosem. Pa, widzimy się za kilka dni- rozłączyłam się i przetarłam oczy dłonią. Odwróciłam się i zobaczyłam Andreasa opartego o ścianę, wbijającego swój wzrok we mnie. Momentalnie poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła.
-Fajnie się bawisz- burknął.
-Andreas...
-Nie- przerwał mi.-Mogłaś powiedzieć, że masz kogoś, a nie bawisz się mną, mając nadzieję, że ci się wszystko uda- wyszedł z pokoju i trzasnął drzwiami.
Usiadłam na parapecie i schowałam twarz w dłoniach. Nawet nie pozwolił mi wyjaśnić. Nie próbowałam za nim biec, wiedziałam, że to nic nie da. Rozejrzałam się dookoła i nie mogłam wytrzymać więcej czasu w tych czterech ścianach. Ubrałam się i wyszłam, pomimo że nie znałam kompletnie Engelbergu, ale wiedziałam, że nie dałabym rady tam siedzieć. Nawet fakt zdjęć do przesłania mnie nie motywował do zostania w hotelu.
Próbowałam ułożyć sobie, co powiedzieć Andreasowi, ale miałam kompletną pustkę w głowie. Cokolwiek wpadło mi na myśl, od razu znikało i jedyne czego byłam pewna w tamtej chwili to powrotna droga do hotelu. Chociaż co do tego też nie mogłam nie pozostawiać wątpliwościom. Jednak widok budynku mnie uspokoił i przekroczyłam próg drzwi. Uśmiechnęłam się niemrawo do starszego pana w recepcji i ruszyłam w stronę pokoju. Weszłam do pomieszczenia. Pustego pomieszczenia. Nie wiem czemu, ale zdziwił mnie ten widok. Przecież to było do przewidzenia. Na biurku zobaczyłam kartkę z napisem"Jestem w pokoju u Hilde i Bardala. Tak jakby coś." Jakby coś...
Usiadłam do laptopa i zajęłam się zdjęciami, wiedziałam, że i tak nie zasnę, więc stwierdziłam, że lepiej zrobić coś pożytecznego. Pokój za ścianą należał do Toma i Andersa. Śmiechy, które z niego dobiegały, sprawiały, że miałam ochotę iść do nich i powiedzieć, że mają się uciszyć. Już nie chodziło o to, że głośno. Chodziło o to, że był tam Andreas. Powinien być wtedy ze mną. Przeszkadzać mi w obróbce zdjęć. Opowiadać o rzeczach związanych ze skokami, których kompletnie nie rozumiałam.
Powinien też przyjść do mnie po konkursie, podczas którego zajął trzydzieste dziewiąte miejsce. Powinnam go wtedy pocieszać. Nic takiego nie miało miejsca, nie odezwał się do mnie słowem przez cały dzień. Rano czekał kiedy wyjdę z pokoju, by móc wejść po kombinezon i inne rzeczy, których potrzebował na konkurs. Cała sytuacja odbiła się na mnie, nie miałam odwagi spojrzeć na niego, czy zrobić głupiego zdjęcia podczas konkursu. Jak małe dziecko!
Z autobusu, który przywiózł nas do hotelu wysiadłam jako pierwsza i poszłam do pokoju, by się spakować i mieć to za sobą. A przy okazji nie przeszkadzać Stjernenowi w pakowaniu się. Podeszłam do drzwi i nerwowo przeszukiwałam kieszenie kurtki. Świetnie! Po raz kolejny zgubiłam klucze.
-Szukasz czegoś?-usłyszałam oschły głos i niechętnie się odwróciłam.
-Dzięki- powiedziałam bez emocji, zabrałam od niego przedmiot i weszłam do pokoju, nawet nie zwracając na niego większej uwagi.
-Kjersti!- przerwał ciszę panującą między nami przez kilka minut.-Powiesz mi o co chodzi?
-O ile się nie mylę to ty nie chciałeś mnie słuchać- wrzucałam rzeczy do walizki jak popadnie, by dać upust emocjom.-Chciałam ci wyjaśnić to wszystko, a przynajmniej spróbować, to nie! Rano zachowywałeś się jak dziecko, a o tym, że wolałeś spać na podłodze u chłopaków, niż tutaj już nawet nie wspomnę.
-To nie trzeba było zaczynać ze mną, skoro w Trondheim miałaś już kogoś!
-Co?!- ustałam naprzeciwko niego i nie wierzyłam w jego słowa.
-Pstro!-gratulacje, odpowiedź na poziomie.-Wiem co słyszałem.
-Usłyszałeś kilka zdań wyrwanych z kontekstu i robisz o to aferę jak nie wiem co!
-No to powiedz mi o co chodzi z łaski swojej?
-Nie mogę- powiedziałam ciszej.-Znajdziesz chwilę gdy wrócisz do domu, żeby się ze mną spotkać? Najlepiej u mnie. Wtedy wszystko ci opowiem.
Nie odpowiadał nic przez kilka minut. Nawet na mnie nie patrzył.
-Powiedz coś do cholery!-krzyknęłam.-Zależy ci na mnie?-powiedziałam już spokojniej.
-Głupio pytasz...
-W takim razie daj mi to wytłumaczyć...


Przepraszam za to, że musiałyście to czytać. Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać. Powrót do szkoły po feriach był jeszcze gorzej, niż okropny- masa sprawdzianów i różnych takich. Dopiero dwa tygodnie po ich zakończeniu zabrałam się za pisanie. Nie miałam weny kompletnie, chęci, czasu żeby to napisać i dopiero dzisiaj, podczas konkursu udało mi się coś nabazgrać i jakość tego jest, jaka jest. To, co chciałam w nim przekazać, przekazałam. Nie do końca tak jak miałam to w zamyśle, ale dobra.
I w sumie nie wiem co tu więcej pisać, więc
Buziaki, do kolejnego :*

niedziela, 24 stycznia 2016

Siedem.

Konkurs w Soczi był przedostatnim przystankiem przed tak bardzo upragnioną przez wszystkich przerwą świąteczną. Każdy marzył o spędzeniu czasu w otoczeniu bliskich, odpoczęciu od skoków, a to nie był nawet środek sezonu.
-Wiem, że stać was na więcej- do pomieszczenia wszedł trener, patrząc po każdym z chłopaków.
-Czuję się urażony- wtrącił oparty o ścianę Bardal, który zajął piąte miejsce. Jedyną odpowiedzią, jaką otrzymał, był wzrok Stöckla, wyrażający więcej niż tysiąc słów.
-Dosiądź się do Kjersti, poprzeglądajcie razem zdjęcia, daj mi omówić ten konkurs, dobrze?
-Co go tak ugryzło dzisiaj?- skoczek szepnął do mnie, a ja tylko wzruszyłam ramionami i wróciłam do przeglądania na laptopie efektów pracy z tamtego dnia, z których byłam całkiem zadowolona.
Jak długo można analizować kilka skoków? Przecież to dwanaście kilkusekundowych filmików! Dobra, może to ja czegoś nie mogłam zrozumieć, więc siedziałam cicho w kącie, patrząc na obraz wyświetlany z projektora na ścianę i sprawdzając co chwilę postęp w dodawaniu zdjęć na stronę.
-Kjersti, pokażesz nam swój aparat na chwilę?- zapytał ktoś ze sztabu.-Spędziłaś dzisiaj sporo czasu przy progu- przy czym?- Więc możesz mieć dobre ujęcia- nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc z czystej uprzejmości podałam im urządzenie i wróciłam na swoje miejsce, próbując się skupić i zrozumieć temat ich rozmowy, ale jednak na darmo.
Mogłam iść do pokoju, ale po co? Właściwie to każdy powód był dobry, ale lenistwo wzięło górę i siedziałam i podziwiałam swoje zdjęcia na "dużym ekranie". Nie wyszły tak źle, może jednak nie zbłądziłam, gdy wybierałam zawód, skoro przydały się im do analizowania zawodów z tamtego dnia?
Tak właściwie to chyba naprawdę okazały się być pomocne, następnego dnia wyniki konkursu były o wiele lepsze. Pomijając fakt Stjernena, który nawet do drugiej serii nie awansował i zajął trzydzieste pierwsze miejsce.
-Pechowy Stjernenie, potrzymaj mi narty!- Tom to prawdziwy przyjaciel, który potrafi pocieszyć w każdej chwili.
-Czy ty możesz z łaski swojej stąd wyjść?- największy przegrany kadry wziął Fischery od blondyna.
-Andreasie, jesteśmy na świeżym powietrzu- tu bym polemizowała czy było ono takie świeże.
-Wyjdź z kosmosu- burknął i oparł pokrowce o ściankę budynku.
-Popatrz na takiego Jacobsena- powiedziałam, nie będąc pewna reakcji Stjernena.- Przez ostatnie konkursy wypadał z drugiej serii, a teraz jest siódmy. Każdemu może się zdarzyć spadek formy- uśmiechnęłam się, próbując go pocieszyć, nawet jeżeli nie wiedziałam co mam mu powiedzieć na poprawę humoru. Nigdy nie byłam w tym dobra. Zawsze musiałam palnąć coś głupiego, ale tamtym razem udało mi się przetrwać rozmowę bez jakichkolwiek wpadek.
-Kurcze, Kjersti, ty powinnaś być psychologiem sportowym.
-Kurcze, Tom, masz słabo opanowany sarkazm i do tego słabe wybicie z progu- to chyba jedyne co zapamiętałam po dyskusji, która miała miejsce dzień wcześniej. Ważne, że zapamiętałam, bo jego mina była bezcenna!
-Chyba jako jedyna osoba na tym świecie sprawiłaś, że nie wiem co powiedzieć- wygiął usta w podkówkę i udawał, że przeciera łzy.
-Aktorstwo pierwsza klasa- zaklaskałam.-Po zakończeniu kariery czekam na zwiastuny największych światowych produkcji z tobą w roli głównej. Przyjdę na spotkanie dla fanów, będę w pierwszym rzędzie.
-Będziesz miała zakaz zbliżania się do mnie na kilometr- cmoknął ustami i odszedł.
-Jakim cudem wytrzymałeś z nim tyle lat, skoro ja nie mogę wytrzymać z nim tych kilku dni w tygodniu podczas konkursów?- zwróciłam się w stronę Stjernena, który akurat wiązał buta.
-Zacząłem myśleć jak on- chciałam coś powiedzieć, ale nie pozwolił mi.-Tak, ku twojemu zdziwieniu, Tom Hilde potrafi myśleć- czy moje słowa są naprawdę tak łatwe do przewidzenia?- Gdybym was nie znał, a przysłuchiwałbym się waszej rozmowie, pomyślałbym, że jesteście rodzeństwem- zaśmiał się.
-Ja? Hilde? Rodzeństwem? Po moim trupie! A jeżeli już, to ja odziedziczyłam wszystkie dobre geny.
Po powrocie do hotelu, okazało się, że z Soczi lecimy od razu do Szwajcarii, a samolot następnego dnia, czyli w poniedziałek o dwudziestej drugiej. Gorzej chyba nie mogli ułożyć tego. Chyba tylko mi to było nie na rękę, chłopakom pasowało, bo mogli dłużej żegnać się z Rosją i zrobić przy okazji lepsze urodziny dla trenera. Co z tego, że miał je dwa dni po ostatnim konkursie w Soczi? Cytując motto kadry "Każda pora jest dobra na imprezę!".
-No chodź ze mną!- nalegał Stjernen, stojący od dziesięciu minut oparty o futrynę drzwi.-Ile razy będę cię jeszcze prosić?
-Nie idę nigdzie, możesz dać mi spokój?- spojrzałam na niego, przeglądając coś w telefonie.
-Kjersti...- chyba nie potrafił zrozumieć tak prostego słowa, jakim jest "nie".
-Do cholery!- wrzasnęłam.-Nie rozumiesz, że nie mam ochoty ani chęci iść gdziekolwiek?- wstałam z krzesła, podeszłam do niego i chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale zdążył je zatrzymać. Wszedł do pokoju i chwycił mnie za ręce.-I co? Teraz mam cię pocałować jak w tych wszystkich filmach?- spojrzałam na niego i ironicznie się zaśmiałam.
-Nie- usiadł na łóżku i posadził mnie obok siebie.-Masz mi wyjaśnić o co ci chodzi. Nagle ni z tego, ni z owego zaczynasz być na mnie wkurzona, bo pytam tylko o to czy pójdziesz ze mną na urodziny Stöckla.
-A czy ty byś nie był wkurzony, gdyby ktoś truł ci od kilku dobrych minut głowę i nie potrafił uszanować twojego zdania?
-Bo jesteś częścią tej drużyny- jakoś tego nie czułam.- I może byś z czystej uprzejmości poszła na imprezę?
-Czystą to wy tam będziecie pić- wywróciłam teatralnie oczami i usiadłam na miejsce, które zajmowałam wcześniej.
Przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Skupił swój wzrok na mnie i przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Miałam ochotę przypomnieć mu jego słowa z Kuusamo- "Nie wiem kim dokładnie jesteś, co lubisz, jaka jest twoja przeszłość, ale chcę się wmieszać w twoje życie, nie ważne czy na tym stracę, czy też nie". Po pewnym czasie podniósł ręce do góry, w geście kapitulacji i pokręcił głową.
-Poddaję się, powiedz mi o co ci chodzi. Wiem, że to nie jest to, że od kilku minut próbuję wyciągnąć cię z pokoju.
Po pomieszczeniu rozległo się moje wzdychnięcie. Zaczęłam błądzić wzrokiem po całym pokoju, próbując zebrać myśli w logiczną całość. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie i odwróciłam się w stronę okna.
-Gdybyś cofnął się o sześć lat, poznałbyś wrak człowieka. Nie wesołą blondynkę o imieniu Kjersti Lande, ale dziewczynę bez chęci do życia- przerwałam wypowiedź, próbując uspokoić łamiący się głos.-Dziewczynę, która nie potrafiła stawić czoła życiu, obowiązkom, więc nie stroniła od alkoholu. Myślałam, że w tym znajdę szczęście, ale było tylko coraz gorzej. W pewnym momencie trafiłam na odwyk. Od tamtego czasu nie tknęłam tego, aż do Lillehammer, co skończyło się wszyscy wiemy jak- odwróciłam się znowu w jego stronę, ale nie spojrzałam mu w oczy, nie potrafiłam. To było dla mnie za dużo.-Teraz już wiesz, dlaczego nie mam ochoty na wasze imprezy. Boję się, że to wróci, wiadomo jak z tym może być- wbiłam wzrok w podłogę.
Cisza, która panowała między nami nie przeszkadzała mi. Gdyby się wsłuchać dokładnie, mogliśmy usłyszeć dźwięk kamienia, który spadł z mojego serca. Po kilku minutach Andreas wstał z łóżka ustał przede mną i wyciągnął rękę w moją stronę. Nie byłam pewna, co mam zrobić, ale podałam mu ją i wstałam.
-Przepraszam- przytulił mnie.
-Dobra, teraz idź- odsunęłam się.- Świętuj z nimi.
-Ale co z tobą? Chodź, nie musisz pić.
-Jeżeli mam im powiedzieć dlaczego nie wypiję za zdrowie trenera, to wolę zostać tutaj. Wiesz o tym tylko ty z tego otoczenia i niech tak zostanie. Nie musi wiedzieć o tym każdy po kolei, jeżeli będę chciała, żeby wiedzieli, to pójdę i im to powiem. Tyle, koniec tematu. Miłej zabawy- cmoknęłam go w policzek i wskazałam na drzwi.

Ku mojemu zdziwieniu czułam radość, że mu o tym powiedziałam. Nie żadne zażenowanie, jak myślałam, czy smutek. Cieszyłam się, że mogę mieć osobę, która będzie mnie wspierać i nie opuści, nawet gdy opowiem największe brudy z mojej przeszłości.


Zapraszam na moje drugie opowiadanie, dostępne  TUTAJ 

Zdążyłam! Chciałam napisać ten rozdział właśnie do dzisiaj, bo zaczynam ferie jutro, a mam dość zabiegane najbliższe dwa tygodnie i nie będę miała czasu pisać, a nie zostawię Was tak bez niczego przez tyle czasu. :D
Przyznam, że uwielbiam relację jaką stworzyłam na linii Tom-Kjersti, serio. XD
I ogólnie z tego konkursu pochodzi jedno z moich ulubionych zdjęć Stjernena: 
Świetne jest, co nie?XD

piątek, 8 stycznia 2016

Sześć.

Brak Norwegów w pierwszej dziesiątce. Słabsze lokaty w konkursie indywidualnym miały swoje odzwierciedlenie w czynach trenera- tego wieczoru nie było wyjścia do klubu, co zasmuciło chłopaków. Korzystając z okazji, że hotelowa stołówka była pusta, połączyliśmy stoliki i jedliśmy "rodzinną", jak to określili skoczkowie, kolację. Siedziałam z Andreasem na przeciwnych końcach stołu. Stwierdził, że lepiej będzie, jeżeli chłopaki nie będą nic wiedzieć o nas.
O nas. Jak to zabawnie brzmiało, ale jednocześnie, tak... pięknie?
Patrzyłam na niego, próbując dostrzec w nim, co tak naprawdę sprawiło, że nie zostawiłam go poprzedniego wieczora w parku, dając jasno do zrozumienia, że nie widzę w nas szansy.
Z zamyślenia wyrwał mnie śmiech moich towarzyszy. Uśmiechnęłam się pod nosem, na pozór, że byłam zainteresowana tym, o czym rozmawiają.
-O której wylatujemy?- zapytałam, patrząc na Stöckla, siedzącego obok mnie.
-O ósmej, tylko nie zaśpij, tak jak wczoraj- zaśmiał się.
-Bardzo zabawne, naprawdę- wywróciłam teatralnie oczami.-Pójdę się spakować, a wy tu sobie rozmawiajcie-siedzenie z nimi było pozbawione jakiekolwiek sensu. O czym miałam z nimi rozmawiać? O smarowaniu nart? Dobre sobie.
Idąc przez korytarz w kierunku pokoju usłyszałam czyjś chód za mną. Odwróciłam się na pięcie,a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Powiedziałeś, że nie chcesz, żeby póki co wiedzieli o nas, a teraz wychodzisz z kolacji chwilę po mnie, to naprawdę nie jest podejrzane- czułam się trochę, jak nastolatka, która nie chce, by jej rodzice wiedzieli o tym, że ma chłopaka.
-Nie chcę, żebyś była sama- przytulił mnie. Cały dzień przez moją głowę przewijały się wątpliwości co do decyzji podjętej poprzedniego wieczora, ale on skutecznie takim prostym, ale jednak kochanym gestem je rozwiał.
-Czuję się teraz jak małe dziecko- zaśmiałam się i ruszyłam w stronę pokoju.-Wracaj do nich, daj mi się spakować- pomachałam mu na pożegnanie.
Gdy weszłam do pomieszczenia, sięgnęłam ręką do kieszeni spodni w poszukiwaniu telefonu. Omal nie dostałam zawału, kiedy poczułam, że go tam nie ma. Pierwsza, a zarazem jedyna myśl, to stołówka. Pobiegłam na dół. W myślach zaczęłam skakać z radości, kiedy zobaczyłam, że zguba leży na miejscu, gdzie siedziałam. Kiedy zobaczyłam, że Hilde próbuje po niego sięgnąć, przyśpieszyłam jeszcze bardziej, o ile było to możliwe.
-Tomie Andre Hilde, niech cię ręka boska strzeże od dotykania tego urządzenia- ustałam za nim i wyciągnęłam rękę w kierunku telefonu.
-Ale ja się chciałem tylko pobawić- wygiął usta w podkówkę.
-Dobra, idą święta, kupię ci pod choinkę zestaw samochodzików w takim razie- cała kadra zaczęła się śmiać.-Mercedes, Ferrari, Audi, co wybierasz?- chwyciłam telefon w dłoń.
-A co ty tak tego telefonu strzeżesz?- zapytał jeden z nich.
-Pewnie od chłopaka wiadomości oczekuje- powiedział kolejny. W zasięgu mojego wzroku znajdował się Andreas, który już chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał.
-Nie interesuj się, im mniej wiesz, tym lepiej śpisz- uśmiechnęłam się sztucznie i ruszyłam w stronę drzwi.
Odblokowałam ekran i dziękowałam, że nikt nie zdążył przejrzeć dokładnie jego zawartości. Chociaż tu nawet zobaczenie tapety wystarczyłoby do niezłego zaskoczenia. A jednak nie chciałam, żebym każdego dnia spotykała się z krzywymi spojrzeniami z ich strony. "Chyba czas zmienić tapetę. Teraz tylko czekać, aż będą walczyć o mój telefon. I na Hilde, męczącego mnie o samochodziki"- pomyślałam. Czasami miałam wrażenie, że podczas skakania wywiało im mózgi, a w dziurze, która tam powstała trzymają jakieś smary do nart. Patrząc na to z perspektywy czasu, nie zamieniłabym ich towarzystwa na żadne inne. Tutaj zawsze się coś działo, było wesoło.
-Jaaaaadę!- usłyszałam krzyk zza drzwi. Wychyliłam się i co zobaczyłam? Najlepsze potwierdzenie moich myśli sprzed chwili, Tom siedział w hotelowym wózku na pranie, popychany przez Veltę.-Cześć, jedziesz ze mną ku zachodzącemu słońcu?- zatrzymał się przed mną.
-Chyba muszę odmówić, czuję, że moja psychika nie wytrzyma tej podróży. I wózek nie wytrzyma ciężaru dwóch osób.
-Fannemel ze mną siedział. Jest podobnego wzrostu, co ty i jakoś się nie zarwało- po korytarzu rozległ się śmiech każdego z zebranych tam, tylko wcześniej wspomniany skoczek patrzył się na Toma tak, że gdyby wzrok mógł zabijać, Hilde leżałby już martwy.
-Tego argumentu nic nie przebije- uśmiechnęłam się.- Wiesz, wizja Rune jako kierowca mnie trochę przeraża- spojrzałam na niego.- Wybacz- wzruszyłam ramionami.-Miłej podróży- pomachałam im na pożegnanie.
-Jestem od ciebie wyższy- burknął do mnie Fannemel, który nie wiem jak znalazł się obok mnie.
-To gratulacje- powiedziałam nieco zaskoczona wypowiedzią Andersa.-Do zobaczenia jutro, dobranoc- uśmiechnęłam się i zniknęłam jak najszybciej za drzwiami pokoju, by uniknąć gniewu skoczka.
Spojrzałam na torbę postawioną na środku pokoju. Widok innego pokoju co weekend już nawet nie wywoływał u mnie emocji. Przywykłam do życia "na walizkach", zmiany krajobrazu za oknem. Patrzyłam na to bez jakiekolwiek uczucia, wiedziałam, że nie mogłam tego zmienić. Znaczy... Mogłam, ale jakim kosztem? Zostałabym bez pracy, ale chyba tym ważniejszym powodem wtedy był Andreas. Nie chciałam się z nim rozstawać.
Podniosłam torbę z podłogi i ruszyłam w kierunku głównych drzwi hotelu, gdzie mieliśmy się zebrać o szóstej nad ranem. Wstawanie o szóstej, przecież to była męka. To prawie środek nocy.
-Daj, pomogę ci z tą torbą- podszedł do mnie Stjernen, który jako jedyny czekał w holu.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się i ustałam na palcach, by go pocałować.- Oddaj trochę wzrostu Fannemelowi, bo za wysoki jesteś- uśmiechnęłam się, przytulając go.
Całkowicie zapomnieliśmy o tym, że chłopaki póki co, mieli żyć w nieświadomości o nas. Staliśmy przytuleni do siebie, jakby gdyby nigdy nic i jakbyśmy nie znajdywali się w hotelowym korytarzu, gdzie zaraz miała zjawić się cała kadra. Właściwie to on mnie przytulał, a ja prawie zasypiałam.
-Ej, Stjernen! Wszystkie koleżanki tak przytulasz?- z windy wysiedli skoczkowie, a ja odsunęłam się od Andreasa jak oparzona.
-Cholera- mruknął pod nosem.-Wydaje mi się, że to nie twój interes- odpowiedział ze sztucznym uśmiechem.
-A wy znowu jak w przedszkolu- Stöckl przejechał dłonią po twarzy.-Możecie wyjaśnić o co chodzi?-spojrzał na naszą dwójkę.-Kjersti, mamy zasadę, że mówimy wszystko, co ma wpływ na atmosferę w kadrze- w tym momencie poczułam się jak na spotkaniu dla ludzi z problemami.
Spojrzałam na Andreasa, który nie garnął się opowiedzenia tej sytuacji. Tak, zrzuć wszystko na mnie, śmiało! Nie krępuj się! Ja na pewno wiem co mam powiedzieć.
Stałam w holu, patrząc na twarze każdego z członków kadry, czując, że jestem cała czerwona. Wbiłam wzrok w podłogę i szturchnęłam Andreasa ramieniem. Powiedz coś! No weź! Nie rób mi tego! Teraz ci mowę odebrało? Zaraz stąd ucieknę i koniec cyrku.
-My możemy poczekać, ale samolot nie- w głosie trenera można było usłyszeć zdenerwowanie całą sytuacją. Trzeba było patrzeć kogo się bierze do kadry, a nie bandę facetów z umysłami pięciolatków.
-Widzę, że komuś się tu nie garnie do wyjaśnień- posłałam w stronę skoczka mordercze spojrzenie.-My jesteśmy razem, czy coś- czy to naprawdę było takie trudne do oznajmienia?
-Panowie!- krzyknął Tom.-Będzie co świętować w następny weekend!- w tym momencie uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
-Tobie to chyba szkodzi wstawanie tak wcześnie rano- stwierdziłam.
Po wyjaśnieniu sobie tego, co mieliśmy sobie wyjaśnić, wsiedliśmy do autbousu i pojechaliśmy w stronę lotniska. Na dokładkę porannych niejasności, trafiliśmy na wypadek na trasie. Lepiej być nie mogło, ale jak to się mówi- głupi ma zawsze szczęście i nasz lot się opóźnił, więc cudem zdążyliśmy na samolot. Ba! Nawet zapas czasu mieliśmy w postaci dwóch godzin, co spotkało się z niezbyt przyjemną reakcją kadry.
Siedziałam na krześle, oparta o ramię Andreasa, bawiąc się kosmykiem włosów
-W co ty się pakujesz dziecko drogie, z kim ja teraz na podryw będę chodzić?- zapytał Hilde, tonem bliskim płaczu.
-Tam na krzesłach za nami masz sporo chętnych- wskazał na kolegów.- Ktoś na pewno będzie chętny.
-Chłopaki, a tak właściwie to gdzie jest następny konkurs?- zapytałam w pełni poważnie, ale po chwili stwierdziłam, że to pytanie było totalnie niepotrzebne, gdy zobaczyłam załamanego Toma, patrzącego na mnie.


Cześć, hej, jestem! 
Próbowałam żeby wyszło zabawnie, ale coś nie wyszło. Tak to jest jak się nie ma chęci do wychodzenia z łóżka i bierze się za pisanie. Chociaż przyznam, że wizja Hilde w wózku hotelowym  to coś całkiem ciekawego. XD
Kiedy następny? Nie wiem, pewnie też jakoś za dwa tygodnie, chociaż mam już plan, co tam będzie i czuję, że łatwo będzie mi się to pisać, więc kto wie. :D
ps. sprawa z telefonem Kjersti wyjaśni się za jakiś czas ;)







Szablon by Katrina