sobota, 13 sierpnia 2016

Dziewięć.

Wyszłam z budynku i skierowałam się w stronę dworca by znaleźć najbliższe połączenie z Oslo do Trondheim. Chciałam już tylko przekroczyć próg domu i żyć ze świadomością, że mam spokój od skoczków przez blisko tydzień.
-Zamierzasz tłuc się jakimś autobusem całą drogę?
-Tak. Masz z tym jakiś problem?- zdjęłam torbę podróżną z ramienia i spojrzałam w oczy Andreasa.
-Może spróbujemy się nie zabić w drodze do Trondheim i pojedziesz ze mną? Jadę autem, mam wolne miejsce-wskazał na Audi stojące kilka metrów od nas.-Nie?-dodał po chwili, gdy nie odpowiedziałam na jego propozycję.
Spojrzałam na niego, rozejrzałam się dookoła, próbując podjąć logiczną decyzję. Zdjęłam torbę z ramienia i wepchnęłam mu ją w dłonie. Następnie ruszyłam w stronę samochodu i zajęłam miejsce dla pasażera z przodu i od razu zaczęłam szukać dobrej stacji w radio. Jedyne o co błagałam wtedy to o siłę, by przeżyć te blisko sześć godzin jazdy z nim jednym autem. Wiem, że zabrzmię teraz jak materialistka, ale chociaż za bilet nie musiałam płacić. Podziwiałam widoki za oknem, jednocześnie śpiewając "It's my life" Bon Jovi, próbując nie patrzeć w stronę Stjernena, co graniczyło z cudem. Chciałam móc złapać go za rękę. Zwykła rozmowa z nim wystarczyłaby mi do szczęścia.
Przez głowę przebiegało mi tysiące myśli, co miałam mu powiedzieć, gdy dojedziemy na miejsce. Zastanawiałam się, czy tym razem da mi wytłumaczyć to wszystko. Tym razem na spokojnie, bez krzyku. Jedyne czego się wtedy obawiałam to to, że go stracę. Bałam się braku zrozumienia z jego strony. Że odejdzie bez słowa, zostawiając mnie z tym wszystkim samą.
Zerknęłam na niego i poczułam dziwne ukłucie w sercu. Jego wzrok był inny, bardziej nieobecny. Poczucie winy, spowodowane świadomością, że to przeze mnie było ogromne i z wielkim trudem wytrzymywałam w samochodzie.
-Cholera- mruknęliśmy w tym samym momencie, gdy przed naszymi oczami zauważyliśmy ogromny korek, który nawet nie zamierzał się zmniejszyć.
Świetnie, kolejne godziny spędzone z nim w niezbyt komfortowej sytuacji.
-Myślisz, że długo to potrwa zanim się ruszymy?- spojrzałam w jego stronę, a on już szukał czegoś w telefonie.
-Pewnie tak, bo z tego co jest tutaj napisane, to był tam dość poważny wypadek.
Świetnie, niech ten dzień będzie jeszcze gorszy, śmiało!
-Nie ma w okolicy jakiś objazdów czy czegoś w tym rodzaju?
-Nie.
Miałam ochotę otworzyć drzwi, zabrać, co moje i iść do Trondheim pieszo. Prawdopodobnie byłabym tam szybciej, niż jakbym miała stać tam w korku. I w niezbyt miłej atmosferze z Andreasem. Już naciskałam klamkę, kiedy nagle mi przerwał:
-Co ty robisz?
-Wysiadam, nie widzisz?- sytuacja, w której wtedy się znaleźliśmy była dla mnie tak żenująca, że aż zabawna, więc mimowolnie zaczęłam się śmiać.- Wezmę to, co moje i pójdę przed siebie. Tak będzie szybciej. Najwyżej mnie gdzieś po drodze złapiesz.
-Oszalałaś!- w mgnieniu oka zamknął wszystkie drzwi na zamek.
-Andreas, do jasnej cholery!- warknęłam.-Chcę wysiąć, nie rozumiesz tego?
-Nie, głupi jestem- i tu musiałam przyznać mu rację, bo był.
Oparłam głowę o szybę i stukałam paznokciami o telefon, który leżał na moich kolanach. W ciągu godziny przejechaliśmy może sto metrów, albo nawet mniej. Stjernen w tym czasie rzucał jakimiś żartami dla rozładowania atmosfery, ale były tak słabe, że przestałam go słuchać. Później przypisywał ich autorstwo dla Hilde. Często tak było- gdy Andreas wymyślił dowcip, który był słaby, przypisywał je Tomowi. I co najlepsze- całkiem spora grupa ludzi się na to nabierała, a biedna rozszpunka naszej kadry chodziła przybita, że cała wina leci na nią.
Właśnie zmieniłam Hilde płeć, świetnie.
Wracając- chłopaki ciągle nie przywykli do wymówek Stjernena i ciągle wyśmiewali Toma, że nie potrafi wymyślić żartu na poziomie, który będzie bawił wszystkich, a nie tylko jego. Wspominałam już, że przy nich czułam się momentami jak w przedszkolu?
-Może powiesz mi teraz o co chodzi?- spojrzał na mnie.-Stoimy w korku, możemy porozmawiać na spokojnie.
-Nie- powiedziałam, nie odrywając wzroku od widoków za oknem.- Nie zrozumiesz tego tutaj. Musisz pojechać ze mną, dowiedzieć się wszystkiego, zobaczyć, poczuć. Nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć, to jest zbyt trudne. Od razu jak przyjedziemy do Trondheim pojedziemy do mnie i tam wszystko ci wyjaśnię, okej?
-Jeżeli uważasz, że takie wyjście będzie lepsze, to dobra. Nie chcę cię zmuszać- uśmiechnął się niemrawo.
Oboje odetchnęliśmy z ulgą, gdy zobaczyliśmy, że samochody przed nami ruszyły na odcinek dłuższy, niż pięćdziesiąt metrów.
Nie wiem kto z nas był bardziej zestresowany. Go czekał prawdopodobnie szok życia, a mnie najtrudniejsze wyznanie, jakie mogłam sobie wyobrazić. Nerwowo stukał palcami o kierownicę i zerkał co chwilę na GPS, prawdopodobnie by sprawdzić ile drogi nam pozostało. Jasne, mógł równie dobrze sprawdzać to, gdzie ma skręcić, ale nie wydaje mi się, że był i jest takim matołem, żeby na prostej drodze szukać zjazdów na bok, ale kto go tam wie...
Z nudów otworzyłam schowek w samochodzie. Tak, wiem, nie powinnam tego robić, ale oni też nie powinni w autobusie zabierać mi torby z ciuchami i przeglądać, co tam mam. Jak to mówią- jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Czy coś takiego.
Andreas na mnie spojrzał i się uśmiechnął, jak na widok nieznośnego dziecka, które znalazło sobie zabawkę i już nie będzie wszystkich męczyć dookoła. Wzruszyłam tylko ramionami i zaprezentowałam szereg niedawno wybielanych zębów.
-Co ty tu masz...- mruknęłam, przeglądając zawartość.- Butelki po wodzie, okulary- zaczęłam wymieniać.-Prezerwatywy, prezerwatywy i więcej gumek- posłałam mu podejrzliwe spojrzenie.-Ty się dobrze czujesz? Po konkursach idziesz z fankami do auta, zamiast wrócić do mnie do hotelu?
-Kjersti, skończ- przewrócił teatralnie oczami.- Tom w aucie każdego z nas je zostawia, tak na wszelki wypadek- zaśmiał się.- Wiesz, przezorny zawsze ubezpieczony, czy coś.
-O was to można napisać książkę w stylu "Jak nie mieć mózgu i żyć sobie beztrosko na świecie, przy okazji zarabiając całkiem niezłe pieniądze".
-Ty już o nas tyle książek zamierzasz wydać, że to się w głowie nie mieści.
-Zarobię na tym fortunę, mówię ci.
-Ale część pieniędzy idzie dla nas, przecież będziemy bohaterami bestsellerów.
-Jeszcze czego! Tracę zdrowie na przebywaniu z wami, więc pieniądze, które mogłyby być dla was, będą na leczenie mojej psychiki.
-Jesteś czasami taka okropna- w tym momencie dziękowałam za to, że potrafię się ugryźć w język, bo chciałam odpowiedzieć "I tak mnie kochasz", ale szczerze mówiąc, to nie byłam wtedy tego taka pewna.
Gdy minęliśmy znak, który informował o tym, że jesteśmy w Trondheim, serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Wytłumaczyłam Andreasowi, gdzie ma jechać, abyśmy dojechali do mojego rodzinnego domu. Pomimo późnej pory, chciałam mieć to już za sobą i nie przekładać tego na następny dzień. Jednak gdy przyszło mi zaprosić go do środka budynku, stchórzyłam. Siedziałam w samochodzie i obserwowałam drzewa drgające na wietrze. Teraz albo nigdy- pomyślałam i wyszłam z auta.
-Chodź- powiedziałam do Andreasa i ruszyłam w stronę drzwi.
Po cichu przeszliśmy na pierwsze piętro domu, by nie obudzić żadnego z domowników. Zatrzymaliśmy się przed białymi drzwiami, na których wisiała tabliczka z imieniem Glenn. Poczułam na policzku łzy. Oparłam głowę na klatce piersiowej Stjernena.
-Otwórz drzwi- wyszeptałam i odsunęłam się od skoczka.
-To twój brat?- zapytał, gdy zobaczył śpiącego chłopca.
Patrzyłam raz na jednego, raz na drugiego. Miałam przed oczami dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu. Z jednej strony czułam się jak najszczęśliwsza osoba na świecie, ale z drugiej na moim policzku przybywało łez. Każda moja próba powiedzenia czegokolwiek kończyła się wybuchem płaczu.
-To mój syn- powiedziałam po kilku minutach, obserwując zdziwienie na twarzy Andreasa.



Nareszcie wymęczyłam ten rozdział. Okropnie mi szło pisanie, ale po Wiśle naszła mnie taka wena, że byłam w szoku, ale nie miałam czasu, żeby to napisać, bo większość  czasu spędzałam w pracy i część klawiszy mi nie działa, a nie chce mi się oddać laptopa do naprawy. I ogólnie to MAM ZDJĘCIE ZE STJERNENEM (tak, ten caps lock był potrzebny XD). I wiecie co? Na żywo jest jeszcze bardziej przystojny (dobrze, że mój chłopak tego nie czyta XD). Brzmię jak hotka w tym momencie, ale trudno. XD
Buziaki, do kolejnego (oby szybciej). <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by Katrina