Wyszłam z budynku i
skierowałam się w stronę dworca by znaleźć najbliższe
połączenie z Oslo do Trondheim. Chciałam już tylko przekroczyć
próg domu i żyć ze świadomością, że mam spokój od skoczków
przez blisko tydzień.
-Zamierzasz tłuc się jakimś
autobusem całą drogę?
-Tak. Masz z tym jakiś problem?-
zdjęłam torbę podróżną z ramienia i spojrzałam w oczy
Andreasa.
-Może spróbujemy się nie zabić w
drodze do Trondheim i pojedziesz ze mną? Jadę autem, mam wolne
miejsce-wskazał na Audi stojące kilka metrów od nas.-Nie?-dodał
po chwili, gdy nie odpowiedziałam na jego propozycję.
Spojrzałam na niego,
rozejrzałam się dookoła, próbując podjąć logiczną decyzję.
Zdjęłam torbę z ramienia i wepchnęłam mu ją w dłonie.
Następnie ruszyłam w stronę samochodu i zajęłam miejsce dla
pasażera z przodu i od razu zaczęłam szukać dobrej stacji w radio. Jedyne
o co błagałam wtedy to o siłę, by przeżyć te blisko sześć
godzin jazdy z nim jednym autem. Wiem, że zabrzmię teraz jak
materialistka, ale chociaż za bilet nie musiałam płacić.
Podziwiałam widoki za oknem, jednocześnie śpiewając "It's my
life" Bon Jovi, próbując nie patrzeć w stronę Stjernena, co
graniczyło z cudem. Chciałam móc złapać go za rękę. Zwykła rozmowa z nim
wystarczyłaby mi do szczęścia.
Przez głowę przebiegało
mi tysiące myśli, co miałam mu powiedzieć, gdy dojedziemy na
miejsce. Zastanawiałam się, czy tym razem da mi wytłumaczyć to
wszystko. Tym razem na spokojnie, bez krzyku. Jedyne czego się wtedy
obawiałam to to, że go stracę. Bałam się braku zrozumienia z
jego strony. Że odejdzie bez słowa, zostawiając mnie z tym
wszystkim samą.
Zerknęłam na niego i
poczułam dziwne ukłucie w sercu. Jego wzrok był inny, bardziej
nieobecny. Poczucie winy, spowodowane świadomością, że to przeze
mnie było ogromne i z wielkim trudem wytrzymywałam w samochodzie.
-Cholera- mruknęliśmy w
tym samym momencie, gdy przed naszymi oczami zauważyliśmy ogromny
korek, który nawet nie zamierzał się zmniejszyć.
Świetnie, kolejne
godziny spędzone z nim w niezbyt komfortowej sytuacji.
-Myślisz,
że długo to potrwa zanim się ruszymy?- spojrzałam w jego stronę,
a on już szukał czegoś w telefonie.
-Pewnie
tak, bo z tego co jest tutaj napisane, to był tam dość poważny
wypadek.
Świetnie, niech ten
dzień będzie jeszcze gorszy, śmiało!
-Nie ma
w okolicy jakiś objazdów czy czegoś w tym rodzaju?
-Nie.
Miałam
ochotę otworzyć drzwi, zabrać, co moje i iść do Trondheim
pieszo. Prawdopodobnie byłabym tam szybciej, niż jakbym miała stać
tam w korku. I w niezbyt miłej atmosferze z Andreasem. Już
naciskałam klamkę, kiedy nagle mi przerwał:
-Co ty
robisz?
-Wysiadam,
nie widzisz?- sytuacja, w której wtedy się znaleźliśmy była dla
mnie tak żenująca, że aż zabawna, więc mimowolnie zaczęłam się
śmiać.- Wezmę to, co moje i pójdę przed siebie. Tak będzie
szybciej. Najwyżej mnie gdzieś po drodze złapiesz.
-Oszalałaś!-
w mgnieniu oka zamknął wszystkie drzwi na zamek.
-Andreas,
do jasnej cholery!- warknęłam.-Chcę wysiąć, nie rozumiesz tego?
-Nie,
głupi jestem- i tu musiałam przyznać mu rację, bo był.
Oparłam
głowę o szybę i stukałam paznokciami o telefon, który leżał na
moich kolanach. W ciągu godziny przejechaliśmy może sto metrów,
albo nawet mniej. Stjernen w tym czasie rzucał jakimiś żartami dla
rozładowania atmosfery, ale były tak słabe, że przestałam go
słuchać. Później przypisywał ich autorstwo dla Hilde. Często
tak było- gdy Andreas wymyślił dowcip, który był słaby,
przypisywał je Tomowi. I co najlepsze- całkiem spora grupa ludzi
się na to nabierała, a biedna rozszpunka naszej kadry chodziła
przybita, że cała wina leci na nią.
Właśnie zmieniłam
Hilde płeć, świetnie.
Wracając-
chłopaki ciągle nie przywykli do wymówek Stjernena i ciągle
wyśmiewali Toma, że nie potrafi wymyślić żartu na poziomie,
który będzie bawił wszystkich, a nie tylko jego. Wspominałam już,
że przy nich czułam się momentami jak w przedszkolu?
-Może
powiesz mi teraz o co chodzi?- spojrzał na mnie.-Stoimy w korku,
możemy porozmawiać na spokojnie.
-Nie-
powiedziałam, nie odrywając wzroku od widoków za oknem.- Nie
zrozumiesz tego tutaj. Musisz pojechać ze mną, dowiedzieć się
wszystkiego, zobaczyć, poczuć. Nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć,
to jest zbyt trudne. Od razu jak przyjedziemy do Trondheim pojedziemy
do mnie i tam wszystko ci wyjaśnię, okej?
-Jeżeli
uważasz, że takie wyjście będzie lepsze, to dobra. Nie chcę cię
zmuszać- uśmiechnął się niemrawo.
Oboje
odetchnęliśmy z ulgą, gdy zobaczyliśmy, że samochody przed nami
ruszyły na odcinek dłuższy, niż pięćdziesiąt metrów.
Nie
wiem kto z nas był bardziej zestresowany. Go czekał prawdopodobnie
szok życia, a mnie najtrudniejsze wyznanie, jakie mogłam sobie
wyobrazić. Nerwowo stukał palcami o kierownicę i zerkał co chwilę
na GPS, prawdopodobnie by sprawdzić ile drogi nam pozostało. Jasne,
mógł równie dobrze sprawdzać to, gdzie ma skręcić, ale nie
wydaje mi się, że był i jest takim matołem, żeby na prostej
drodze szukać zjazdów na bok, ale kto go tam wie...
Z
nudów otworzyłam schowek w samochodzie. Tak, wiem, nie powinnam
tego robić, ale oni też nie powinni w autobusie zabierać mi torby
z ciuchami i przeglądać, co tam mam. Jak to mówią- jak Kuba Bogu,
tak Bóg Kubie. Czy coś takiego.
Andreas
na mnie spojrzał i się uśmiechnął, jak na widok nieznośnego
dziecka, które znalazło sobie zabawkę i już nie będzie
wszystkich męczyć dookoła. Wzruszyłam tylko ramionami i
zaprezentowałam szereg niedawno wybielanych zębów.
-Co ty
tu masz...- mruknęłam, przeglądając zawartość.- Butelki po
wodzie, okulary- zaczęłam wymieniać.-Prezerwatywy, prezerwatywy i
więcej gumek- posłałam mu podejrzliwe spojrzenie.-Ty się dobrze
czujesz? Po konkursach idziesz z fankami do auta, zamiast wrócić do
mnie do hotelu?
-Kjersti,
skończ- przewrócił teatralnie oczami.- Tom w aucie każdego z nas
je zostawia, tak na wszelki wypadek- zaśmiał się.- Wiesz,
przezorny zawsze ubezpieczony, czy coś.
-O was
to można napisać książkę w stylu "Jak nie mieć mózgu i
żyć sobie beztrosko na świecie, przy okazji zarabiając całkiem
niezłe pieniądze".
-Ty już
o nas tyle książek zamierzasz wydać, że to się w głowie nie
mieści.
-Zarobię
na tym fortunę, mówię ci.
-Ale
część pieniędzy idzie dla nas, przecież będziemy bohaterami
bestsellerów.
-Jeszcze
czego! Tracę zdrowie na przebywaniu z wami, więc pieniądze, które
mogłyby być dla was, będą na leczenie mojej psychiki.
-Jesteś
czasami taka okropna- w tym momencie dziękowałam za to, że
potrafię się ugryźć w język, bo chciałam odpowiedzieć "I
tak mnie kochasz", ale szczerze mówiąc, to nie byłam wtedy
tego taka pewna.
Gdy
minęliśmy znak, który informował o tym, że jesteśmy w
Trondheim, serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej.
Wytłumaczyłam Andreasowi, gdzie ma jechać, abyśmy dojechali do
mojego rodzinnego domu. Pomimo późnej pory, chciałam mieć to już
za sobą i nie przekładać tego na następny dzień. Jednak gdy
przyszło mi zaprosić go do środka budynku, stchórzyłam.
Siedziałam w samochodzie i obserwowałam drzewa drgające na
wietrze. Teraz albo nigdy- pomyślałam i wyszłam z auta.
-Chodź-
powiedziałam do Andreasa i ruszyłam w stronę drzwi.
Po
cichu przeszliśmy na pierwsze piętro domu, by nie obudzić żadnego
z domowników. Zatrzymaliśmy się przed białymi drzwiami, na
których wisiała tabliczka z imieniem Glenn. Poczułam na policzku
łzy. Oparłam głowę na klatce piersiowej Stjernena.
-Otwórz
drzwi- wyszeptałam i odsunęłam się od skoczka.
-To twój
brat?- zapytał, gdy zobaczył śpiącego chłopca.
Patrzyłam
raz na jednego, raz na drugiego. Miałam przed oczami dwóch
najważniejszych mężczyzn w moim życiu. Z jednej strony czułam
się jak najszczęśliwsza osoba na świecie, ale z drugiej na moim
policzku przybywało łez. Każda moja próba powiedzenia
czegokolwiek kończyła się wybuchem płaczu.
-To mój
syn- powiedziałam po kilku minutach, obserwując zdziwienie na
twarzy Andreasa.
Nareszcie wymęczyłam ten rozdział. Okropnie mi szło pisanie, ale po Wiśle naszła mnie taka wena, że byłam w szoku, ale nie miałam czasu, żeby to napisać, bo większość czasu spędzałam w pracy i część klawiszy mi nie działa, a nie chce mi się oddać laptopa do naprawy. I ogólnie to MAM ZDJĘCIE ZE STJERNENEM (tak, ten caps lock był potrzebny XD). I wiecie co? Na żywo jest jeszcze bardziej przystojny (dobrze, że mój chłopak tego nie czyta XD). Brzmię jak hotka w tym momencie, ale trudno. XD
Buziaki, do kolejnego (oby szybciej). <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz