niedziela, 24 stycznia 2016

Siedem.

Konkurs w Soczi był przedostatnim przystankiem przed tak bardzo upragnioną przez wszystkich przerwą świąteczną. Każdy marzył o spędzeniu czasu w otoczeniu bliskich, odpoczęciu od skoków, a to nie był nawet środek sezonu.
-Wiem, że stać was na więcej- do pomieszczenia wszedł trener, patrząc po każdym z chłopaków.
-Czuję się urażony- wtrącił oparty o ścianę Bardal, który zajął piąte miejsce. Jedyną odpowiedzią, jaką otrzymał, był wzrok Stöckla, wyrażający więcej niż tysiąc słów.
-Dosiądź się do Kjersti, poprzeglądajcie razem zdjęcia, daj mi omówić ten konkurs, dobrze?
-Co go tak ugryzło dzisiaj?- skoczek szepnął do mnie, a ja tylko wzruszyłam ramionami i wróciłam do przeglądania na laptopie efektów pracy z tamtego dnia, z których byłam całkiem zadowolona.
Jak długo można analizować kilka skoków? Przecież to dwanaście kilkusekundowych filmików! Dobra, może to ja czegoś nie mogłam zrozumieć, więc siedziałam cicho w kącie, patrząc na obraz wyświetlany z projektora na ścianę i sprawdzając co chwilę postęp w dodawaniu zdjęć na stronę.
-Kjersti, pokażesz nam swój aparat na chwilę?- zapytał ktoś ze sztabu.-Spędziłaś dzisiaj sporo czasu przy progu- przy czym?- Więc możesz mieć dobre ujęcia- nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc z czystej uprzejmości podałam im urządzenie i wróciłam na swoje miejsce, próbując się skupić i zrozumieć temat ich rozmowy, ale jednak na darmo.
Mogłam iść do pokoju, ale po co? Właściwie to każdy powód był dobry, ale lenistwo wzięło górę i siedziałam i podziwiałam swoje zdjęcia na "dużym ekranie". Nie wyszły tak źle, może jednak nie zbłądziłam, gdy wybierałam zawód, skoro przydały się im do analizowania zawodów z tamtego dnia?
Tak właściwie to chyba naprawdę okazały się być pomocne, następnego dnia wyniki konkursu były o wiele lepsze. Pomijając fakt Stjernena, który nawet do drugiej serii nie awansował i zajął trzydzieste pierwsze miejsce.
-Pechowy Stjernenie, potrzymaj mi narty!- Tom to prawdziwy przyjaciel, który potrafi pocieszyć w każdej chwili.
-Czy ty możesz z łaski swojej stąd wyjść?- największy przegrany kadry wziął Fischery od blondyna.
-Andreasie, jesteśmy na świeżym powietrzu- tu bym polemizowała czy było ono takie świeże.
-Wyjdź z kosmosu- burknął i oparł pokrowce o ściankę budynku.
-Popatrz na takiego Jacobsena- powiedziałam, nie będąc pewna reakcji Stjernena.- Przez ostatnie konkursy wypadał z drugiej serii, a teraz jest siódmy. Każdemu może się zdarzyć spadek formy- uśmiechnęłam się, próbując go pocieszyć, nawet jeżeli nie wiedziałam co mam mu powiedzieć na poprawę humoru. Nigdy nie byłam w tym dobra. Zawsze musiałam palnąć coś głupiego, ale tamtym razem udało mi się przetrwać rozmowę bez jakichkolwiek wpadek.
-Kurcze, Kjersti, ty powinnaś być psychologiem sportowym.
-Kurcze, Tom, masz słabo opanowany sarkazm i do tego słabe wybicie z progu- to chyba jedyne co zapamiętałam po dyskusji, która miała miejsce dzień wcześniej. Ważne, że zapamiętałam, bo jego mina była bezcenna!
-Chyba jako jedyna osoba na tym świecie sprawiłaś, że nie wiem co powiedzieć- wygiął usta w podkówkę i udawał, że przeciera łzy.
-Aktorstwo pierwsza klasa- zaklaskałam.-Po zakończeniu kariery czekam na zwiastuny największych światowych produkcji z tobą w roli głównej. Przyjdę na spotkanie dla fanów, będę w pierwszym rzędzie.
-Będziesz miała zakaz zbliżania się do mnie na kilometr- cmoknął ustami i odszedł.
-Jakim cudem wytrzymałeś z nim tyle lat, skoro ja nie mogę wytrzymać z nim tych kilku dni w tygodniu podczas konkursów?- zwróciłam się w stronę Stjernena, który akurat wiązał buta.
-Zacząłem myśleć jak on- chciałam coś powiedzieć, ale nie pozwolił mi.-Tak, ku twojemu zdziwieniu, Tom Hilde potrafi myśleć- czy moje słowa są naprawdę tak łatwe do przewidzenia?- Gdybym was nie znał, a przysłuchiwałbym się waszej rozmowie, pomyślałbym, że jesteście rodzeństwem- zaśmiał się.
-Ja? Hilde? Rodzeństwem? Po moim trupie! A jeżeli już, to ja odziedziczyłam wszystkie dobre geny.
Po powrocie do hotelu, okazało się, że z Soczi lecimy od razu do Szwajcarii, a samolot następnego dnia, czyli w poniedziałek o dwudziestej drugiej. Gorzej chyba nie mogli ułożyć tego. Chyba tylko mi to było nie na rękę, chłopakom pasowało, bo mogli dłużej żegnać się z Rosją i zrobić przy okazji lepsze urodziny dla trenera. Co z tego, że miał je dwa dni po ostatnim konkursie w Soczi? Cytując motto kadry "Każda pora jest dobra na imprezę!".
-No chodź ze mną!- nalegał Stjernen, stojący od dziesięciu minut oparty o futrynę drzwi.-Ile razy będę cię jeszcze prosić?
-Nie idę nigdzie, możesz dać mi spokój?- spojrzałam na niego, przeglądając coś w telefonie.
-Kjersti...- chyba nie potrafił zrozumieć tak prostego słowa, jakim jest "nie".
-Do cholery!- wrzasnęłam.-Nie rozumiesz, że nie mam ochoty ani chęci iść gdziekolwiek?- wstałam z krzesła, podeszłam do niego i chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale zdążył je zatrzymać. Wszedł do pokoju i chwycił mnie za ręce.-I co? Teraz mam cię pocałować jak w tych wszystkich filmach?- spojrzałam na niego i ironicznie się zaśmiałam.
-Nie- usiadł na łóżku i posadził mnie obok siebie.-Masz mi wyjaśnić o co ci chodzi. Nagle ni z tego, ni z owego zaczynasz być na mnie wkurzona, bo pytam tylko o to czy pójdziesz ze mną na urodziny Stöckla.
-A czy ty byś nie był wkurzony, gdyby ktoś truł ci od kilku dobrych minut głowę i nie potrafił uszanować twojego zdania?
-Bo jesteś częścią tej drużyny- jakoś tego nie czułam.- I może byś z czystej uprzejmości poszła na imprezę?
-Czystą to wy tam będziecie pić- wywróciłam teatralnie oczami i usiadłam na miejsce, które zajmowałam wcześniej.
Przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Skupił swój wzrok na mnie i przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Miałam ochotę przypomnieć mu jego słowa z Kuusamo- "Nie wiem kim dokładnie jesteś, co lubisz, jaka jest twoja przeszłość, ale chcę się wmieszać w twoje życie, nie ważne czy na tym stracę, czy też nie". Po pewnym czasie podniósł ręce do góry, w geście kapitulacji i pokręcił głową.
-Poddaję się, powiedz mi o co ci chodzi. Wiem, że to nie jest to, że od kilku minut próbuję wyciągnąć cię z pokoju.
Po pomieszczeniu rozległo się moje wzdychnięcie. Zaczęłam błądzić wzrokiem po całym pokoju, próbując zebrać myśli w logiczną całość. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie i odwróciłam się w stronę okna.
-Gdybyś cofnął się o sześć lat, poznałbyś wrak człowieka. Nie wesołą blondynkę o imieniu Kjersti Lande, ale dziewczynę bez chęci do życia- przerwałam wypowiedź, próbując uspokoić łamiący się głos.-Dziewczynę, która nie potrafiła stawić czoła życiu, obowiązkom, więc nie stroniła od alkoholu. Myślałam, że w tym znajdę szczęście, ale było tylko coraz gorzej. W pewnym momencie trafiłam na odwyk. Od tamtego czasu nie tknęłam tego, aż do Lillehammer, co skończyło się wszyscy wiemy jak- odwróciłam się znowu w jego stronę, ale nie spojrzałam mu w oczy, nie potrafiłam. To było dla mnie za dużo.-Teraz już wiesz, dlaczego nie mam ochoty na wasze imprezy. Boję się, że to wróci, wiadomo jak z tym może być- wbiłam wzrok w podłogę.
Cisza, która panowała między nami nie przeszkadzała mi. Gdyby się wsłuchać dokładnie, mogliśmy usłyszeć dźwięk kamienia, który spadł z mojego serca. Po kilku minutach Andreas wstał z łóżka ustał przede mną i wyciągnął rękę w moją stronę. Nie byłam pewna, co mam zrobić, ale podałam mu ją i wstałam.
-Przepraszam- przytulił mnie.
-Dobra, teraz idź- odsunęłam się.- Świętuj z nimi.
-Ale co z tobą? Chodź, nie musisz pić.
-Jeżeli mam im powiedzieć dlaczego nie wypiję za zdrowie trenera, to wolę zostać tutaj. Wiesz o tym tylko ty z tego otoczenia i niech tak zostanie. Nie musi wiedzieć o tym każdy po kolei, jeżeli będę chciała, żeby wiedzieli, to pójdę i im to powiem. Tyle, koniec tematu. Miłej zabawy- cmoknęłam go w policzek i wskazałam na drzwi.

Ku mojemu zdziwieniu czułam radość, że mu o tym powiedziałam. Nie żadne zażenowanie, jak myślałam, czy smutek. Cieszyłam się, że mogę mieć osobę, która będzie mnie wspierać i nie opuści, nawet gdy opowiem największe brudy z mojej przeszłości.


Zapraszam na moje drugie opowiadanie, dostępne  TUTAJ 

Zdążyłam! Chciałam napisać ten rozdział właśnie do dzisiaj, bo zaczynam ferie jutro, a mam dość zabiegane najbliższe dwa tygodnie i nie będę miała czasu pisać, a nie zostawię Was tak bez niczego przez tyle czasu. :D
Przyznam, że uwielbiam relację jaką stworzyłam na linii Tom-Kjersti, serio. XD
I ogólnie z tego konkursu pochodzi jedno z moich ulubionych zdjęć Stjernena: 
Świetne jest, co nie?XD

piątek, 8 stycznia 2016

Sześć.

Brak Norwegów w pierwszej dziesiątce. Słabsze lokaty w konkursie indywidualnym miały swoje odzwierciedlenie w czynach trenera- tego wieczoru nie było wyjścia do klubu, co zasmuciło chłopaków. Korzystając z okazji, że hotelowa stołówka była pusta, połączyliśmy stoliki i jedliśmy "rodzinną", jak to określili skoczkowie, kolację. Siedziałam z Andreasem na przeciwnych końcach stołu. Stwierdził, że lepiej będzie, jeżeli chłopaki nie będą nic wiedzieć o nas.
O nas. Jak to zabawnie brzmiało, ale jednocześnie, tak... pięknie?
Patrzyłam na niego, próbując dostrzec w nim, co tak naprawdę sprawiło, że nie zostawiłam go poprzedniego wieczora w parku, dając jasno do zrozumienia, że nie widzę w nas szansy.
Z zamyślenia wyrwał mnie śmiech moich towarzyszy. Uśmiechnęłam się pod nosem, na pozór, że byłam zainteresowana tym, o czym rozmawiają.
-O której wylatujemy?- zapytałam, patrząc na Stöckla, siedzącego obok mnie.
-O ósmej, tylko nie zaśpij, tak jak wczoraj- zaśmiał się.
-Bardzo zabawne, naprawdę- wywróciłam teatralnie oczami.-Pójdę się spakować, a wy tu sobie rozmawiajcie-siedzenie z nimi było pozbawione jakiekolwiek sensu. O czym miałam z nimi rozmawiać? O smarowaniu nart? Dobre sobie.
Idąc przez korytarz w kierunku pokoju usłyszałam czyjś chód za mną. Odwróciłam się na pięcie,a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Powiedziałeś, że nie chcesz, żeby póki co wiedzieli o nas, a teraz wychodzisz z kolacji chwilę po mnie, to naprawdę nie jest podejrzane- czułam się trochę, jak nastolatka, która nie chce, by jej rodzice wiedzieli o tym, że ma chłopaka.
-Nie chcę, żebyś była sama- przytulił mnie. Cały dzień przez moją głowę przewijały się wątpliwości co do decyzji podjętej poprzedniego wieczora, ale on skutecznie takim prostym, ale jednak kochanym gestem je rozwiał.
-Czuję się teraz jak małe dziecko- zaśmiałam się i ruszyłam w stronę pokoju.-Wracaj do nich, daj mi się spakować- pomachałam mu na pożegnanie.
Gdy weszłam do pomieszczenia, sięgnęłam ręką do kieszeni spodni w poszukiwaniu telefonu. Omal nie dostałam zawału, kiedy poczułam, że go tam nie ma. Pierwsza, a zarazem jedyna myśl, to stołówka. Pobiegłam na dół. W myślach zaczęłam skakać z radości, kiedy zobaczyłam, że zguba leży na miejscu, gdzie siedziałam. Kiedy zobaczyłam, że Hilde próbuje po niego sięgnąć, przyśpieszyłam jeszcze bardziej, o ile było to możliwe.
-Tomie Andre Hilde, niech cię ręka boska strzeże od dotykania tego urządzenia- ustałam za nim i wyciągnęłam rękę w kierunku telefonu.
-Ale ja się chciałem tylko pobawić- wygiął usta w podkówkę.
-Dobra, idą święta, kupię ci pod choinkę zestaw samochodzików w takim razie- cała kadra zaczęła się śmiać.-Mercedes, Ferrari, Audi, co wybierasz?- chwyciłam telefon w dłoń.
-A co ty tak tego telefonu strzeżesz?- zapytał jeden z nich.
-Pewnie od chłopaka wiadomości oczekuje- powiedział kolejny. W zasięgu mojego wzroku znajdował się Andreas, który już chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał.
-Nie interesuj się, im mniej wiesz, tym lepiej śpisz- uśmiechnęłam się sztucznie i ruszyłam w stronę drzwi.
Odblokowałam ekran i dziękowałam, że nikt nie zdążył przejrzeć dokładnie jego zawartości. Chociaż tu nawet zobaczenie tapety wystarczyłoby do niezłego zaskoczenia. A jednak nie chciałam, żebym każdego dnia spotykała się z krzywymi spojrzeniami z ich strony. "Chyba czas zmienić tapetę. Teraz tylko czekać, aż będą walczyć o mój telefon. I na Hilde, męczącego mnie o samochodziki"- pomyślałam. Czasami miałam wrażenie, że podczas skakania wywiało im mózgi, a w dziurze, która tam powstała trzymają jakieś smary do nart. Patrząc na to z perspektywy czasu, nie zamieniłabym ich towarzystwa na żadne inne. Tutaj zawsze się coś działo, było wesoło.
-Jaaaaadę!- usłyszałam krzyk zza drzwi. Wychyliłam się i co zobaczyłam? Najlepsze potwierdzenie moich myśli sprzed chwili, Tom siedział w hotelowym wózku na pranie, popychany przez Veltę.-Cześć, jedziesz ze mną ku zachodzącemu słońcu?- zatrzymał się przed mną.
-Chyba muszę odmówić, czuję, że moja psychika nie wytrzyma tej podróży. I wózek nie wytrzyma ciężaru dwóch osób.
-Fannemel ze mną siedział. Jest podobnego wzrostu, co ty i jakoś się nie zarwało- po korytarzu rozległ się śmiech każdego z zebranych tam, tylko wcześniej wspomniany skoczek patrzył się na Toma tak, że gdyby wzrok mógł zabijać, Hilde leżałby już martwy.
-Tego argumentu nic nie przebije- uśmiechnęłam się.- Wiesz, wizja Rune jako kierowca mnie trochę przeraża- spojrzałam na niego.- Wybacz- wzruszyłam ramionami.-Miłej podróży- pomachałam im na pożegnanie.
-Jestem od ciebie wyższy- burknął do mnie Fannemel, który nie wiem jak znalazł się obok mnie.
-To gratulacje- powiedziałam nieco zaskoczona wypowiedzią Andersa.-Do zobaczenia jutro, dobranoc- uśmiechnęłam się i zniknęłam jak najszybciej za drzwiami pokoju, by uniknąć gniewu skoczka.
Spojrzałam na torbę postawioną na środku pokoju. Widok innego pokoju co weekend już nawet nie wywoływał u mnie emocji. Przywykłam do życia "na walizkach", zmiany krajobrazu za oknem. Patrzyłam na to bez jakiekolwiek uczucia, wiedziałam, że nie mogłam tego zmienić. Znaczy... Mogłam, ale jakim kosztem? Zostałabym bez pracy, ale chyba tym ważniejszym powodem wtedy był Andreas. Nie chciałam się z nim rozstawać.
Podniosłam torbę z podłogi i ruszyłam w kierunku głównych drzwi hotelu, gdzie mieliśmy się zebrać o szóstej nad ranem. Wstawanie o szóstej, przecież to była męka. To prawie środek nocy.
-Daj, pomogę ci z tą torbą- podszedł do mnie Stjernen, który jako jedyny czekał w holu.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się i ustałam na palcach, by go pocałować.- Oddaj trochę wzrostu Fannemelowi, bo za wysoki jesteś- uśmiechnęłam się, przytulając go.
Całkowicie zapomnieliśmy o tym, że chłopaki póki co, mieli żyć w nieświadomości o nas. Staliśmy przytuleni do siebie, jakby gdyby nigdy nic i jakbyśmy nie znajdywali się w hotelowym korytarzu, gdzie zaraz miała zjawić się cała kadra. Właściwie to on mnie przytulał, a ja prawie zasypiałam.
-Ej, Stjernen! Wszystkie koleżanki tak przytulasz?- z windy wysiedli skoczkowie, a ja odsunęłam się od Andreasa jak oparzona.
-Cholera- mruknął pod nosem.-Wydaje mi się, że to nie twój interes- odpowiedział ze sztucznym uśmiechem.
-A wy znowu jak w przedszkolu- Stöckl przejechał dłonią po twarzy.-Możecie wyjaśnić o co chodzi?-spojrzał na naszą dwójkę.-Kjersti, mamy zasadę, że mówimy wszystko, co ma wpływ na atmosferę w kadrze- w tym momencie poczułam się jak na spotkaniu dla ludzi z problemami.
Spojrzałam na Andreasa, który nie garnął się opowiedzenia tej sytuacji. Tak, zrzuć wszystko na mnie, śmiało! Nie krępuj się! Ja na pewno wiem co mam powiedzieć.
Stałam w holu, patrząc na twarze każdego z członków kadry, czując, że jestem cała czerwona. Wbiłam wzrok w podłogę i szturchnęłam Andreasa ramieniem. Powiedz coś! No weź! Nie rób mi tego! Teraz ci mowę odebrało? Zaraz stąd ucieknę i koniec cyrku.
-My możemy poczekać, ale samolot nie- w głosie trenera można było usłyszeć zdenerwowanie całą sytuacją. Trzeba było patrzeć kogo się bierze do kadry, a nie bandę facetów z umysłami pięciolatków.
-Widzę, że komuś się tu nie garnie do wyjaśnień- posłałam w stronę skoczka mordercze spojrzenie.-My jesteśmy razem, czy coś- czy to naprawdę było takie trudne do oznajmienia?
-Panowie!- krzyknął Tom.-Będzie co świętować w następny weekend!- w tym momencie uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
-Tobie to chyba szkodzi wstawanie tak wcześnie rano- stwierdziłam.
Po wyjaśnieniu sobie tego, co mieliśmy sobie wyjaśnić, wsiedliśmy do autbousu i pojechaliśmy w stronę lotniska. Na dokładkę porannych niejasności, trafiliśmy na wypadek na trasie. Lepiej być nie mogło, ale jak to się mówi- głupi ma zawsze szczęście i nasz lot się opóźnił, więc cudem zdążyliśmy na samolot. Ba! Nawet zapas czasu mieliśmy w postaci dwóch godzin, co spotkało się z niezbyt przyjemną reakcją kadry.
Siedziałam na krześle, oparta o ramię Andreasa, bawiąc się kosmykiem włosów
-W co ty się pakujesz dziecko drogie, z kim ja teraz na podryw będę chodzić?- zapytał Hilde, tonem bliskim płaczu.
-Tam na krzesłach za nami masz sporo chętnych- wskazał na kolegów.- Ktoś na pewno będzie chętny.
-Chłopaki, a tak właściwie to gdzie jest następny konkurs?- zapytałam w pełni poważnie, ale po chwili stwierdziłam, że to pytanie było totalnie niepotrzebne, gdy zobaczyłam załamanego Toma, patrzącego na mnie.


Cześć, hej, jestem! 
Próbowałam żeby wyszło zabawnie, ale coś nie wyszło. Tak to jest jak się nie ma chęci do wychodzenia z łóżka i bierze się za pisanie. Chociaż przyznam, że wizja Hilde w wózku hotelowym  to coś całkiem ciekawego. XD
Kiedy następny? Nie wiem, pewnie też jakoś za dwa tygodnie, chociaż mam już plan, co tam będzie i czuję, że łatwo będzie mi się to pisać, więc kto wie. :D
ps. sprawa z telefonem Kjersti wyjaśni się za jakiś czas ;)







Szablon by Katrina