piątek, 8 stycznia 2016

Sześć.

Brak Norwegów w pierwszej dziesiątce. Słabsze lokaty w konkursie indywidualnym miały swoje odzwierciedlenie w czynach trenera- tego wieczoru nie było wyjścia do klubu, co zasmuciło chłopaków. Korzystając z okazji, że hotelowa stołówka była pusta, połączyliśmy stoliki i jedliśmy "rodzinną", jak to określili skoczkowie, kolację. Siedziałam z Andreasem na przeciwnych końcach stołu. Stwierdził, że lepiej będzie, jeżeli chłopaki nie będą nic wiedzieć o nas.
O nas. Jak to zabawnie brzmiało, ale jednocześnie, tak... pięknie?
Patrzyłam na niego, próbując dostrzec w nim, co tak naprawdę sprawiło, że nie zostawiłam go poprzedniego wieczora w parku, dając jasno do zrozumienia, że nie widzę w nas szansy.
Z zamyślenia wyrwał mnie śmiech moich towarzyszy. Uśmiechnęłam się pod nosem, na pozór, że byłam zainteresowana tym, o czym rozmawiają.
-O której wylatujemy?- zapytałam, patrząc na Stöckla, siedzącego obok mnie.
-O ósmej, tylko nie zaśpij, tak jak wczoraj- zaśmiał się.
-Bardzo zabawne, naprawdę- wywróciłam teatralnie oczami.-Pójdę się spakować, a wy tu sobie rozmawiajcie-siedzenie z nimi było pozbawione jakiekolwiek sensu. O czym miałam z nimi rozmawiać? O smarowaniu nart? Dobre sobie.
Idąc przez korytarz w kierunku pokoju usłyszałam czyjś chód za mną. Odwróciłam się na pięcie,a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Powiedziałeś, że nie chcesz, żeby póki co wiedzieli o nas, a teraz wychodzisz z kolacji chwilę po mnie, to naprawdę nie jest podejrzane- czułam się trochę, jak nastolatka, która nie chce, by jej rodzice wiedzieli o tym, że ma chłopaka.
-Nie chcę, żebyś była sama- przytulił mnie. Cały dzień przez moją głowę przewijały się wątpliwości co do decyzji podjętej poprzedniego wieczora, ale on skutecznie takim prostym, ale jednak kochanym gestem je rozwiał.
-Czuję się teraz jak małe dziecko- zaśmiałam się i ruszyłam w stronę pokoju.-Wracaj do nich, daj mi się spakować- pomachałam mu na pożegnanie.
Gdy weszłam do pomieszczenia, sięgnęłam ręką do kieszeni spodni w poszukiwaniu telefonu. Omal nie dostałam zawału, kiedy poczułam, że go tam nie ma. Pierwsza, a zarazem jedyna myśl, to stołówka. Pobiegłam na dół. W myślach zaczęłam skakać z radości, kiedy zobaczyłam, że zguba leży na miejscu, gdzie siedziałam. Kiedy zobaczyłam, że Hilde próbuje po niego sięgnąć, przyśpieszyłam jeszcze bardziej, o ile było to możliwe.
-Tomie Andre Hilde, niech cię ręka boska strzeże od dotykania tego urządzenia- ustałam za nim i wyciągnęłam rękę w kierunku telefonu.
-Ale ja się chciałem tylko pobawić- wygiął usta w podkówkę.
-Dobra, idą święta, kupię ci pod choinkę zestaw samochodzików w takim razie- cała kadra zaczęła się śmiać.-Mercedes, Ferrari, Audi, co wybierasz?- chwyciłam telefon w dłoń.
-A co ty tak tego telefonu strzeżesz?- zapytał jeden z nich.
-Pewnie od chłopaka wiadomości oczekuje- powiedział kolejny. W zasięgu mojego wzroku znajdował się Andreas, który już chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał.
-Nie interesuj się, im mniej wiesz, tym lepiej śpisz- uśmiechnęłam się sztucznie i ruszyłam w stronę drzwi.
Odblokowałam ekran i dziękowałam, że nikt nie zdążył przejrzeć dokładnie jego zawartości. Chociaż tu nawet zobaczenie tapety wystarczyłoby do niezłego zaskoczenia. A jednak nie chciałam, żebym każdego dnia spotykała się z krzywymi spojrzeniami z ich strony. "Chyba czas zmienić tapetę. Teraz tylko czekać, aż będą walczyć o mój telefon. I na Hilde, męczącego mnie o samochodziki"- pomyślałam. Czasami miałam wrażenie, że podczas skakania wywiało im mózgi, a w dziurze, która tam powstała trzymają jakieś smary do nart. Patrząc na to z perspektywy czasu, nie zamieniłabym ich towarzystwa na żadne inne. Tutaj zawsze się coś działo, było wesoło.
-Jaaaaadę!- usłyszałam krzyk zza drzwi. Wychyliłam się i co zobaczyłam? Najlepsze potwierdzenie moich myśli sprzed chwili, Tom siedział w hotelowym wózku na pranie, popychany przez Veltę.-Cześć, jedziesz ze mną ku zachodzącemu słońcu?- zatrzymał się przed mną.
-Chyba muszę odmówić, czuję, że moja psychika nie wytrzyma tej podróży. I wózek nie wytrzyma ciężaru dwóch osób.
-Fannemel ze mną siedział. Jest podobnego wzrostu, co ty i jakoś się nie zarwało- po korytarzu rozległ się śmiech każdego z zebranych tam, tylko wcześniej wspomniany skoczek patrzył się na Toma tak, że gdyby wzrok mógł zabijać, Hilde leżałby już martwy.
-Tego argumentu nic nie przebije- uśmiechnęłam się.- Wiesz, wizja Rune jako kierowca mnie trochę przeraża- spojrzałam na niego.- Wybacz- wzruszyłam ramionami.-Miłej podróży- pomachałam im na pożegnanie.
-Jestem od ciebie wyższy- burknął do mnie Fannemel, który nie wiem jak znalazł się obok mnie.
-To gratulacje- powiedziałam nieco zaskoczona wypowiedzią Andersa.-Do zobaczenia jutro, dobranoc- uśmiechnęłam się i zniknęłam jak najszybciej za drzwiami pokoju, by uniknąć gniewu skoczka.
Spojrzałam na torbę postawioną na środku pokoju. Widok innego pokoju co weekend już nawet nie wywoływał u mnie emocji. Przywykłam do życia "na walizkach", zmiany krajobrazu za oknem. Patrzyłam na to bez jakiekolwiek uczucia, wiedziałam, że nie mogłam tego zmienić. Znaczy... Mogłam, ale jakim kosztem? Zostałabym bez pracy, ale chyba tym ważniejszym powodem wtedy był Andreas. Nie chciałam się z nim rozstawać.
Podniosłam torbę z podłogi i ruszyłam w kierunku głównych drzwi hotelu, gdzie mieliśmy się zebrać o szóstej nad ranem. Wstawanie o szóstej, przecież to była męka. To prawie środek nocy.
-Daj, pomogę ci z tą torbą- podszedł do mnie Stjernen, który jako jedyny czekał w holu.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się i ustałam na palcach, by go pocałować.- Oddaj trochę wzrostu Fannemelowi, bo za wysoki jesteś- uśmiechnęłam się, przytulając go.
Całkowicie zapomnieliśmy o tym, że chłopaki póki co, mieli żyć w nieświadomości o nas. Staliśmy przytuleni do siebie, jakby gdyby nigdy nic i jakbyśmy nie znajdywali się w hotelowym korytarzu, gdzie zaraz miała zjawić się cała kadra. Właściwie to on mnie przytulał, a ja prawie zasypiałam.
-Ej, Stjernen! Wszystkie koleżanki tak przytulasz?- z windy wysiedli skoczkowie, a ja odsunęłam się od Andreasa jak oparzona.
-Cholera- mruknął pod nosem.-Wydaje mi się, że to nie twój interes- odpowiedział ze sztucznym uśmiechem.
-A wy znowu jak w przedszkolu- Stöckl przejechał dłonią po twarzy.-Możecie wyjaśnić o co chodzi?-spojrzał na naszą dwójkę.-Kjersti, mamy zasadę, że mówimy wszystko, co ma wpływ na atmosferę w kadrze- w tym momencie poczułam się jak na spotkaniu dla ludzi z problemami.
Spojrzałam na Andreasa, który nie garnął się opowiedzenia tej sytuacji. Tak, zrzuć wszystko na mnie, śmiało! Nie krępuj się! Ja na pewno wiem co mam powiedzieć.
Stałam w holu, patrząc na twarze każdego z członków kadry, czując, że jestem cała czerwona. Wbiłam wzrok w podłogę i szturchnęłam Andreasa ramieniem. Powiedz coś! No weź! Nie rób mi tego! Teraz ci mowę odebrało? Zaraz stąd ucieknę i koniec cyrku.
-My możemy poczekać, ale samolot nie- w głosie trenera można było usłyszeć zdenerwowanie całą sytuacją. Trzeba było patrzeć kogo się bierze do kadry, a nie bandę facetów z umysłami pięciolatków.
-Widzę, że komuś się tu nie garnie do wyjaśnień- posłałam w stronę skoczka mordercze spojrzenie.-My jesteśmy razem, czy coś- czy to naprawdę było takie trudne do oznajmienia?
-Panowie!- krzyknął Tom.-Będzie co świętować w następny weekend!- w tym momencie uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
-Tobie to chyba szkodzi wstawanie tak wcześnie rano- stwierdziłam.
Po wyjaśnieniu sobie tego, co mieliśmy sobie wyjaśnić, wsiedliśmy do autbousu i pojechaliśmy w stronę lotniska. Na dokładkę porannych niejasności, trafiliśmy na wypadek na trasie. Lepiej być nie mogło, ale jak to się mówi- głupi ma zawsze szczęście i nasz lot się opóźnił, więc cudem zdążyliśmy na samolot. Ba! Nawet zapas czasu mieliśmy w postaci dwóch godzin, co spotkało się z niezbyt przyjemną reakcją kadry.
Siedziałam na krześle, oparta o ramię Andreasa, bawiąc się kosmykiem włosów
-W co ty się pakujesz dziecko drogie, z kim ja teraz na podryw będę chodzić?- zapytał Hilde, tonem bliskim płaczu.
-Tam na krzesłach za nami masz sporo chętnych- wskazał na kolegów.- Ktoś na pewno będzie chętny.
-Chłopaki, a tak właściwie to gdzie jest następny konkurs?- zapytałam w pełni poważnie, ale po chwili stwierdziłam, że to pytanie było totalnie niepotrzebne, gdy zobaczyłam załamanego Toma, patrzącego na mnie.


Cześć, hej, jestem! 
Próbowałam żeby wyszło zabawnie, ale coś nie wyszło. Tak to jest jak się nie ma chęci do wychodzenia z łóżka i bierze się za pisanie. Chociaż przyznam, że wizja Hilde w wózku hotelowym  to coś całkiem ciekawego. XD
Kiedy następny? Nie wiem, pewnie też jakoś za dwa tygodnie, chociaż mam już plan, co tam będzie i czuję, że łatwo będzie mi się to pisać, więc kto wie. :D
ps. sprawa z telefonem Kjersti wyjaśni się za jakiś czas ;)







1 komentarz:

  1. Nie wyszło zabawnie? Uważaj, bo poczuję się urażona! Śmiałam się do ekranu komputera bardziej niż na widok gifów z Rysiem Freitagiem. "Cześć, jedziesz ze mną ku zachodzącemu słońcu?" - tekst stulecia, tutaj po prostu już nie wytrzymałam i zrobiłam przerwę w czytaniu, żeby się wyśmiać porządnie. Po tych wszystkich filmikach nagranych przez Norwegów dochodzę do wniosku, że ta sytuacja wcale nie jest taka niemożliwa XD Trochę mnie zasmuciło to, że Andreas chciał utrzymywać związek z Kjersti w tajemnicy przed kolegami. Dobrze, że to i tak się wydało, szkoda tylko, że przypadkiem i że on nie kwapił się do udzielenia chłopakom wyjaśnienia. Ale wiesz, co mnie cieszy? Że Kjersti wreszcie zaczęła dogadywać się z kadrą i sama przyznała, że nie zamieniłaby ich towarzystwa na żadne inne.
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Katrina