sobota, 5 grudnia 2015

Trzy.

-Czy możesz powtórzyć, bo chyba się przesłyszałam? Jednak się nie przesłyszałam. No cóż, jakoś to przeżyję. Tak, poradzę sobie. Cześć- odłożyłam telefon.
Świetnie, połączyli firmę, w której pracuję ściślej z norweską kadrą w skokach i tak oto będę z nimi podróżować i mieszkać w tym samym hotelu. Ani trochę nie ucieszyły mnie te zmiany. Bo halo? Ja i kilkanaście zupełnie obcych mi mężczyzn, dzień w dzień ze sobą. To nie mogło się udać. Przecież tam żadnej kobiety nie ma! Do kogo ja się odezwę? Andreas?
Właśnie! Porozmawiajmy o nim. Obiecałam sobie jedno ciastko i koniec zaznajamiania się z nim bardziej. Jednak podczas naszego wyjścia była jakaś promocja, coś w stylu "ciastko i numer telefonu gratis" i tak oto moją skrzynkę SMS zapełniają wiadomości od niego. A ja jestem miłym człowiekiem i nie mogłam powiedzieć mu, że ma do mnie przestać pisać. W sumie to zawsze jakaś bratnia dusza w tym, co dookoła mnie otaczało.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Cześć, kazali mi po ciebie przyjść, abyś pojechała z nami na trening i na konkurs- o wilku mowa.-Czemu właściwie z nami masz jechać?
-Związali nas ściślej z waszą kadrą i tak oto będę z wami spędzać cały sezon-wstałam z krzesła, wzięłam torbę, kurtkę i ruszyłam w stronę drzwi.- Będziesz musiał męczyć się ze mną przez większą ilość czasu-uśmiechnęłam się.
-Świetnie! Będzie miał mi kto nosić narty- spojrzałam na niego i pokręciłam głową.
-Za dużo sobie wyobrażasz, Stjernen- wcisnęłam mu do dłoni torbę z aparatem.-Pilnuj tego, jak oka w głowie- w międzyczasie zakładałam kurtkę. Nim zdążyłam założyć szal, zobaczyłam Alexandra, machającego do mnie ręką, bym wyszła na środek. Tak, tego mi brakowało, żebym jeszcze musiała przed wszystkimi się przedstawiać
-To jest Kjersti- powiedział trener, a ja tylko uśmiechnęłam się do wszystkich dookoła.- Można powiedzieć, że jest naszym głównym fotografem i przez cały sezon będzie nam towarzyszyła.
-Bądźcie dla niej mili- dodał po chwili, rozglądając się po całej kadrze.
Podeszłam do Stjernena, biorąc od niego torbę i ruszyłam w stronę wyjścia, w międzyczasie zakładając na uszy słuchawki i szukając odpowiedniej piosenki w telefonie.
W autobusie na szczęście mogłam pocieszyć się wolnym miejscem obok. Chłopaki siedzieli na końcu autobusu, żywo o czymś dyskutując. Prawdopodobnie coś o wczorajszym konkursie i planach na wieczór po dzisiejszych planach na wieczór po zmaganiach na skoczni.
-Panowie! Ale my jutro o piątej nad ranem wylatujemy- ich rozmowę przerwał Stöckl.
-Spokojnie, trenerze, do piątej chyba zdążymy obejść wszystkie najlepsze kluby!- zawodnicy zaczęli się głośno śmiać.
Miałam nadzieję, że nie będę musiała z nimi jechać po konkursie na trening, który szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, gdzie ma się odbyć. Chciałam wrócić do Oslo, a nie cały czas spędzać z nimi. Chociaż w mieszkaniu też byłabym sama, nie miałam żadnych znajomych w Oslo, oprócz fikusa. Znaczy Åsmund wraz z żoną, z którą miałam dość dobry kontakt mieszkali w Drammen, a bądź, co bądź 40 km to nie jest aż tak mało. Dodatkowo nie chciałam im przeszkadza, kiedy mieli pod opieką najmłodszego członka rodziny Larsson.
A tu chociaż ktoś powiedział czasami coś zabawnego i naprawdę czasami mogłam się przy nich pośmiać, co pokazały tych kilka chwil, których z nimi spędziłam. Liczyłam na wiadomość od firmy, bo wątpiłam, by trener wiedział, co mam robić po konkursie.
Tak zupełnie szczerze, to polubiłam Lysgårdsbakken. Nie wiem co jest takiego w tym miejscu, ale naprawdę mnie zauroczyło. Ogólnie Lillehammer to piękne miasto, byłam tu tylko raz i tak właściwie na niecały dzień, bo kiedy przyjechałam na konkurs, ledwo przyszłam do hotelu, to skręciłam kostkę i musiałam wziąć wolne na kilka konkursów. A teraz miałam okazję przejść się uliczkami tego urokliwego miasta. „Ja tu jeszcze wrócę, nie w następnym sezonie, ale wkrótce”- pomyślałam, uśmiechając się do siebie.
-Co cię tak bawi?- z rozmyślań wyrwał mnie Stjernen.
-Nic, tylko myślę o tym, że cudownie byłoby tu wkrótce wrócić- wzruszyłam ramionami.-Chyba powinieneś iść razem z kolegami się rozgrzewać, czy coś- kiwnęłam głową w stronę kadry.
-Nie chcesz ze mną spędzić czasu?
-Jasne, że chcę!- odpowiedziałam entuzjastycznie. Zbyt entuzjastycznie,za co po chwili w myślach uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
-Świetnie! To idziesz dzisiaj ze mną i chłopakami do klubu!- ucieszony odszedł w stronę kolegów.
-Czekaj!- zawołałam cicho, ale bezskutecznie, bo Andreas zniknął za rogiem jednego z domków.
Cholera”-zaklęłam w myślach. Jak ja się miałam z tego wyplątać? Lande, Doigrałaś się za bycie zbyt miłą.
Konkurs zleciał mi niesamowicie szybko. Nigdy nie przeżywałam takich emocji, odkąd zaczęłam pracować z tym sportem jak wtedy. Ba! Nawet kibicowałam norweskim zawodnikom, co chyba pomogło, bo trzech skoczków znalazło się w pierwszej dziesiątce, z czego jeden na podium. Wyobraziłam już sobie to huczne świętowanie tego weekendu z nadzieją, że Andreas zapomni o tym, że miałam iść z nim do klubu. Zrobiłam jeszcze kilka zdjęć pustej skoczni i schowałam aparat do torby. Skierowałam się wyjścia, w stronę autobusu. Wiedziałam, że trochę poczekam na drużynę, ale nie chciałam iść do nich i siedzieć bez emocji i patrzeć, jak oni się bawią. Wyciągnęłam z kieszeni kurtki telefon i wybrałam numer. Po chwili oczekiwania usłyszałam ciepły głos.
-Cześć, mamo- uśmiechnęłam się, przenosząc się myślami do domu.
-Kjersti, jak dobrze cię znowu słyszeć- odpowiedziała radośnie.-Co u ciebie? Radzisz sobie?
Jak dobrze było ją znowu usłyszeć. Od naszej kłótni przed rozpoczęciem sezonu nie miałam z nią kontaktu. Dobrze było znowu oderwać się chociaż na chwilę od tego zamieszania, które panowało dookoła mnie.
-Jeszcze się nie zgubiłam, więc chyba jest dobrze- zaśmiałam się.- I raczej się na to nie zanosi, bo współpraca z norweskim związkiem stała się bardziej ścisła i jestem tak jakby pod ich „skrzydłami”- zrobiłam z palców jednej ręki cudzysłów w powietrzu.- Od dzisiaj cały czas jeżdżę z nimi, śpimy w tym samym hotelu. Nudzić się nie będę.
-To dobrze- odpowiedziała zatroskanym głosem. Od początku nie podobał się jej pomysł, że będę pracować jako fotograf skoków narciarskich. Nie wyobrażała sobie, że mogę wyjechać z domu, że nie będzie mnie przez tyle czasu w domu. Nie chciałam szukać innej pracy, a ona musiała to zaakceptować.- Kiedy wrócisz do domu? Tęsknimy za tobą.
-Nie wiem, chyba dopiero pod koniec grudnia- westchnęłam.- Przepraszam, ale muszę kończyć, chłopaki już idą, będziemy zaraz jechać. Pa, kocham was- rozłączyłam się i schowałam telefon.
-Taka zadowolona, to chyba z chłopakiem rozmawiała- przy moim boku znalazł się nikt inny, jak Stjernen.
-To najpierw musi się takowy znaleźć- odpowiedziałam mu, co spowodowało uśmiech na jego twarzy.- To tylko mama- przerwałam rozmowę, wsiadając do autobusu i zajmując miejsce, na którym przyjechałam pod skocznię.
-Jak coś, to ja ciągle pamiętam. O dziewiętnastej bądź gotowa- powiedział, idąc przez autobus na swoje miejsce, a widząc moją minę, która była reakcją na jego słowa zaczął się śmiać. Świetnie.
Ale wieczorem, to ja śmiałam się z jego miny, na mój widok.
-Wow, świetnie wyglądasz. Zawsze bierzesz ze sobą takie ciuchy jadąc na konkurs?
-Nie. Zostałam zmuszona do tego, by iść na szybkie zakupy do pobliskiego butiku, bo nie pójdę chyba w zwykłych jeansach i bluzie- uśmiechnęłam się i skierowałam się do drzwi.
Wsiedliśmy do taksówek, w których zobaczyłam zawodników z innych kadr. „Jak rozpoczynań sezon, to z przytupem”-pomyślałam.
Ledwo zdążyliśmy wejść do klubu, a chłopaki już zamówili po drinku dla każdego z norweskiej drużyny.
-Za wygranie tego sezonu!-wznieśli toast, a chwilę później wszyscy ruszyli na parkiet. Nawet ja.
Tańczyłam chyba z każdym skoczkiem, nie tylko z Norwegii. I nie wszyscy potrafili tańczyć, na moje nieszczęście. Właściwie to na nieszczęście moich nowych szpilek, jednakże starałam się robić dobrą miną do złej gry. Gorszym nieszczęściem było trafienie na wolny taniec z nikim innym, jak Andreasem. 
-Chodź, usiądziemy. Zmęczyłam się-na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech, kiedy pojawił się przy mnie.
-Nie zatańczysz ze mną?- spojrzał na mnie, a ja się ugięłam. Musiałam z nim zatańczyć, nawet ten wolny taniec;. Mogłam spędzić z nim na parkiecie całą noc, bo świetny z niego tancerz, ale po skończonej piosence sam zaproponował, żebyśmy złapali trochę oddechu przy barze. Zamówiłam pierwszego, lepszego drinka. Gdy czekaliśmy na alkohol, panowała między nami cisza, bo w sumie jak mieliśmy rozmawiać, skoro dookoła nas grała niesamowicie głośna muzyka? Spojrzałam na zegar, który wisiał nad barem i przeżyłam szok, zauważając, że wskazywał północ. Nie miałam pojęcia kiedy to zleciało.
-Żeby ci ładne zdjęcia wychodziły- podniósł szklankę, którą podał kelner.
-A ty żebyś wygrywał wszystkie konkursy- powtórzyłam jego gest.
Jeden, dwa, trzy, zgubiłam rachubę. Nie wiem, ile wypiłam, ale potrzebowałam tego, by zatopić smutki, troski, zapomnieć o tym wszystkim dookoła.
Nie wiem dokładnie o której zebraliśmy się do hotelu, ale jeszcze wszyscy trzymali się na nogach i do celu poszliśmy pieszo, w rytm piosenek śpiewanych przez Hilde i Fannemela. Wesołą gromadką weszliśmy do budynku, a później każdy ruszył w kierunku swojego pokoju. Miałam sypialnię piętro wyżej nad chłopakami, więc niesamowicie zdziwiło mnie to, że gdy obok mnie spostrzegłam Stjernena.
-Wszystko dobrze?-zapytałam zaskoczona. Jednakże on postanowił mnie bardziej zaskoczyć.
Przybliżył się do mnie i przez kilka sekund patrzył mi w oczy. Czułam się niezręcznie przez chwilę, ale później uśmiechnęłam się, co chyba dało mu impuls do działania. Zbliżył swoje wargi do moich, a na moją odpowiedź nie musiał dużo czekać. „Co ty robisz, dziewczyno?”-ta część mnie, w której nie było alkoholu zaczęła się odzywać. Oparłam ręce na jego klatce piersiowej i delikatnie go odepchnęłam, patrząc na niego przerażonym wzrokiem. „Dlaczego on jest taki przystojny?”-cicho siedź! Dobra, podobał mi się, ale co mogłam o nim więcej powiedzieć, nie znałam go, nie wiedziałam jaki jest. Trzymając ciągle ręce na jego kurtce, złapałam lekko za kawałek materiału i przybliżyłam go do siebie, ponawiając pocałunek. W mojej głowie pojawiły się wyrzuty sumienia, krzyczące dlaczego całuję chłopaka, którego znam około dwa dni, ale zignorowałam je. Znowu przerwałam pocałunek, patrząc na niego, jak dziecko na zabawkę w sklepie.
-Powiedz mi, co ja robię?- zaczęłam się śmiać.-Przecież to jest pozbawione jakiegokolwiek sensu- pokręciłam głową.
-Zadaję sobie to samo pytanie- oprał swoje czoło o moje.-Ale nie martwmy się o to, póki jesteśmy pijani- wzruszył ramionami i się uśmiechnął.
Położył swoją dłoń na moich, które ciągle spoczywały na jego kurtce, a drugą opierał się o ścianę. Mogłam tak stać w tym korytarzu całą wieczność. Wszystko co złe, odeszło w zapomnienie, a ja stałam z chłopakiem, którego prawie nie znałam, a on nie znał mojej przeszłości, wad, zalet, co całkowicie mi odpowiadało.
-Zatrzymajmy czas- wyszeptałam, zaciskając dłoń, próbując powstrzymać łzy napływające do moich oczu.-Niech zawsze zostaną dwie godziny i dwadzieścia minut do odlotu samolotu.
-Jestem za.
Dawno nie czułam się tak magicznie, jak w tamtej chwili. Zaryzykowałabym, że nawet nigdy nigdy nie czułam takiej magii, jak wtedy.
-Stjernen! Chodź się spakuj!-bum. Cała aura dookoła nas prysła jak bańka mydlana, za sprawą kolegi z pokoju Andreasa.
-Zapomniałem o walizce!-złapał się za głowę.-Dobranoc- w jednej chwili zniknął za rogiem, gdzie znajdowały się schody, prowadzące na dół.
Otworzyłam drzwi do pokoju, ciągle nie dowierzając w to, co się wydarzyło kilka minut temu. Jedyne na co miałam siły w tamtym momencie, to zdjęcie butów i pójście spać, z nadzieją, że zdążę na zbiórkę przed wyruszeniem na lotnisko.


Całkiem nieźle mi to poszło. "Ale nie martwmy się o to, póki jesteśmy pijani" to chyba moje ulubione zdanie z tego rozdziału, jak i ze wszystkiego co kiedykolwiek napisałam. Nie wiem, czy tylko mnie blogger nie lubi, ale w razie czego przepraszam za zmiany czcionki i jej wielkości w niektórych miejscach tekstu. :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by Katrina