-Czy
możesz powtórzyć, bo chyba się przesłyszałam? Jednak się nie
przesłyszałam. No cóż, jakoś to przeżyję. Tak, poradzę sobie.
Cześć- odłożyłam telefon.
Świetnie,
połączyli firmę, w której pracuję ściślej z norweską kadrą w
skokach i tak oto będę z nimi podróżować i mieszkać w tym samym
hotelu. Ani trochę nie ucieszyły mnie te zmiany. Bo halo? Ja i
kilkanaście zupełnie obcych mi mężczyzn, dzień w dzień ze sobą.
To nie mogło się udać. Przecież tam żadnej kobiety nie ma! Do
kogo ja się odezwę? Andreas?
Właśnie!
Porozmawiajmy o nim. Obiecałam sobie jedno ciastko i koniec
zaznajamiania się z nim bardziej. Jednak podczas naszego wyjścia
była jakaś promocja, coś w stylu "ciastko i numer telefonu
gratis" i tak oto moją skrzynkę SMS zapełniają wiadomości
od niego. A ja jestem miłym człowiekiem i nie mogłam powiedzieć
mu, że ma do mnie przestać pisać. W sumie to zawsze jakaś bratnia
dusza w tym, co dookoła mnie otaczało.
Usłyszałam
pukanie do drzwi.
-Cześć,
kazali mi po ciebie przyjść, abyś pojechała z nami na trening i
na konkurs- o wilku mowa.-Czemu właściwie z nami masz jechać?
-Związali
nas ściślej z waszą kadrą i tak oto będę z wami spędzać cały
sezon-wstałam z krzesła, wzięłam torbę, kurtkę i ruszyłam w
stronę drzwi.- Będziesz musiał męczyć się ze mną przez większą
ilość czasu-uśmiechnęłam się.
-Świetnie!
Będzie miał mi kto nosić narty- spojrzałam na niego i pokręciłam
głową.
-Za
dużo sobie wyobrażasz, Stjernen- wcisnęłam mu do dłoni torbę z
aparatem.-Pilnuj tego, jak oka w głowie- w międzyczasie zakładałam
kurtkę. Nim zdążyłam założyć szal, zobaczyłam Alexandra,
machającego do mnie ręką, bym wyszła na środek. Tak, tego mi
brakowało, żebym jeszcze musiała przed wszystkimi się
przedstawiać
-To
jest Kjersti- powiedział trener, a ja tylko uśmiechnęłam się do
wszystkich dookoła.- Można powiedzieć, że jest naszym głównym
fotografem i przez cały sezon będzie nam towarzyszyła.
-Bądźcie
dla niej mili- dodał po chwili, rozglądając się po całej kadrze.
Podeszłam
do Stjernena, biorąc od niego torbę i ruszyłam w stronę wyjścia,
w międzyczasie zakładając na uszy słuchawki i szukając
odpowiedniej piosenki w telefonie.
W
autobusie na szczęście mogłam pocieszyć się wolnym miejscem
obok. Chłopaki siedzieli na końcu autobusu, żywo o czymś
dyskutując. Prawdopodobnie coś o wczorajszym konkursie i planach na
wieczór po dzisiejszych planach na wieczór po zmaganiach na
skoczni.
-Panowie!
Ale my jutro o piątej nad ranem wylatujemy- ich rozmowę przerwał
Stöckl.
-Spokojnie,
trenerze, do piątej chyba zdążymy obejść wszystkie najlepsze
kluby!- zawodnicy zaczęli się głośno śmiać.
Miałam
nadzieję, że nie będę musiała z nimi jechać po konkursie na
trening, który szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, gdzie ma się
odbyć. Chciałam wrócić do Oslo, a nie cały czas spędzać z
nimi. Chociaż w mieszkaniu też byłabym sama, nie miałam żadnych
znajomych w Oslo, oprócz fikusa. Znaczy Åsmund wraz z żoną, z
którą miałam dość dobry kontakt mieszkali w Drammen, a bądź,
co bądź 40 km to nie jest aż tak mało. Dodatkowo nie chciałam im
przeszkadza, kiedy mieli pod opieką najmłodszego członka rodziny
Larsson.
A
tu chociaż ktoś powiedział czasami coś zabawnego i naprawdę
czasami mogłam się przy nich pośmiać, co pokazały tych kilka
chwil, których z nimi spędziłam. Liczyłam na wiadomość od firmy, bo wątpiłam, by trener wiedział, co mam robić po konkursie.
Tak zupełnie
szczerze, to polubiłam Lysgårdsbakken.
Nie wiem co jest takiego w tym miejscu, ale naprawdę mnie
zauroczyło. Ogólnie Lillehammer to piękne miasto, byłam tu tylko
raz i tak właściwie na niecały dzień, bo kiedy przyjechałam na
konkurs, ledwo przyszłam do hotelu, to skręciłam kostkę i
musiałam wziąć wolne na kilka konkursów. A teraz miałam okazję
przejść się uliczkami tego urokliwego miasta. „Ja tu jeszcze
wrócę, nie w następnym sezonie, ale wkrótce”- pomyślałam,
uśmiechając się do siebie.
-Co
cię tak bawi?- z rozmyślań wyrwał mnie Stjernen.
-Nic,
tylko myślę o tym, że cudownie byłoby tu wkrótce wrócić-
wzruszyłam ramionami.-Chyba powinieneś iść razem z kolegami się
rozgrzewać, czy coś- kiwnęłam głową w stronę kadry.
-Nie
chcesz ze mną spędzić czasu?
-Jasne,
że chcę!- odpowiedziałam entuzjastycznie. Zbyt entuzjastycznie,za
co po chwili w myślach uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
-Świetnie!
To idziesz dzisiaj ze mną i chłopakami do klubu!- ucieszony odszedł
w stronę kolegów.
-Czekaj!-
zawołałam cicho, ale bezskutecznie, bo Andreas zniknął za rogiem
jednego z domków.
„Cholera”-zaklęłam
w myślach. Jak ja się miałam z tego wyplątać? Lande, Doigrałaś
się za bycie zbyt miłą.
Konkurs
zleciał mi niesamowicie szybko. Nigdy nie przeżywałam takich
emocji, odkąd zaczęłam pracować z tym sportem jak wtedy. Ba!
Nawet kibicowałam norweskim zawodnikom, co chyba pomogło, bo trzech
skoczków znalazło się w pierwszej dziesiątce, z czego jeden na
podium. Wyobraziłam już sobie to huczne świętowanie tego weekendu
z nadzieją, że Andreas zapomni o tym, że miałam iść z nim do
klubu. Zrobiłam jeszcze kilka zdjęć pustej skoczni i schowałam
aparat do torby. Skierowałam się wyjścia, w stronę autobusu.
Wiedziałam, że trochę poczekam na drużynę, ale nie chciałam iść
do nich i siedzieć bez emocji i patrzeć, jak oni się bawią.
Wyciągnęłam z kieszeni kurtki telefon i wybrałam numer. Po chwili
oczekiwania usłyszałam ciepły głos.
-Cześć,
mamo- uśmiechnęłam się, przenosząc się myślami do domu.
-Kjersti,
jak dobrze cię znowu słyszeć- odpowiedziała radośnie.-Co u
ciebie? Radzisz sobie?
Jak
dobrze było ją znowu usłyszeć. Od naszej kłótni przed
rozpoczęciem sezonu nie miałam z nią kontaktu. Dobrze było znowu
oderwać się chociaż na chwilę od tego zamieszania, które
panowało dookoła mnie.
-Jeszcze
się nie zgubiłam, więc chyba jest dobrze- zaśmiałam się.- I
raczej się na to nie zanosi, bo współpraca z norweskim związkiem
stała się bardziej ścisła i jestem tak jakby pod ich
„skrzydłami”- zrobiłam z palców jednej ręki cudzysłów w
powietrzu.- Od dzisiaj cały czas jeżdżę z nimi, śpimy w tym
samym hotelu. Nudzić się nie będę.
-To
dobrze- odpowiedziała zatroskanym głosem. Od początku nie podobał
się jej pomysł, że będę pracować jako fotograf skoków
narciarskich. Nie wyobrażała sobie, że mogę wyjechać z domu, że
nie będzie mnie przez tyle czasu w domu. Nie chciałam szukać innej
pracy, a ona musiała to zaakceptować.- Kiedy wrócisz do domu?
Tęsknimy za tobą.
-Nie
wiem, chyba dopiero pod koniec grudnia- westchnęłam.- Przepraszam,
ale muszę kończyć, chłopaki już idą, będziemy zaraz jechać.
Pa, kocham was- rozłączyłam się i schowałam telefon.
-Taka
zadowolona, to chyba z chłopakiem rozmawiała- przy moim boku
znalazł się nikt inny, jak Stjernen.
-To
najpierw musi się takowy znaleźć- odpowiedziałam mu, co
spowodowało uśmiech na jego twarzy.- To tylko mama- przerwałam
rozmowę, wsiadając do autobusu i zajmując miejsce, na którym
przyjechałam pod skocznię.
-Jak
coś, to ja ciągle pamiętam. O dziewiętnastej bądź gotowa-
powiedział, idąc przez autobus na swoje miejsce, a widząc moją
minę, która była reakcją na jego słowa zaczął się śmiać.
Świetnie.
Ale
wieczorem, to ja śmiałam się z jego miny, na mój widok.
-Wow,
świetnie wyglądasz. Zawsze bierzesz ze sobą takie ciuchy jadąc na
konkurs?
-Nie.
Zostałam zmuszona do tego, by iść na szybkie zakupy do pobliskiego
butiku, bo nie pójdę chyba w zwykłych jeansach i bluzie-
uśmiechnęłam się i skierowałam się do drzwi.
Wsiedliśmy
do taksówek, w których zobaczyłam zawodników z innych kadr. „Jak
rozpoczynań sezon, to z przytupem”-pomyślałam.
Ledwo
zdążyliśmy wejść do klubu, a chłopaki już zamówili po drinku
dla każdego z norweskiej drużyny.
-Za
wygranie tego sezonu!-wznieśli toast, a chwilę później wszyscy
ruszyli na parkiet. Nawet ja.
Tańczyłam
chyba z każdym skoczkiem, nie tylko z Norwegii. I nie wszyscy
potrafili tańczyć, na moje nieszczęście. Właściwie to na
nieszczęście moich nowych szpilek, jednakże starałam się robić
dobrą miną do złej gry. Gorszym nieszczęściem było trafienie na
wolny taniec z nikim innym, jak Andreasem.
-Chodź,
usiądziemy. Zmęczyłam się-na mojej twarzy pojawił się sztuczny
uśmiech, kiedy pojawił się przy mnie.
-Nie
zatańczysz ze mną?- spojrzał na mnie, a ja się ugięłam.
Musiałam z nim zatańczyć, nawet ten wolny taniec;. Mogłam spędzić z nim na parkiecie całą noc, bo świetny z niego tancerz, ale
po skończonej piosence sam zaproponował, żebyśmy złapali trochę
oddechu przy barze. Zamówiłam pierwszego, lepszego drinka. Gdy
czekaliśmy na alkohol, panowała między nami cisza, bo w sumie jak
mieliśmy rozmawiać, skoro dookoła nas grała niesamowicie głośna
muzyka? Spojrzałam na zegar, który wisiał nad barem i przeżyłam
szok, zauważając, że wskazywał północ. Nie miałam pojęcia
kiedy to zleciało.
-Żeby
ci ładne zdjęcia wychodziły- podniósł szklankę, którą podał
kelner.
-A
ty żebyś wygrywał wszystkie konkursy- powtórzyłam jego gest.
Jeden,
dwa, trzy, zgubiłam rachubę. Nie wiem, ile wypiłam, ale
potrzebowałam tego, by zatopić smutki, troski, zapomnieć o tym
wszystkim dookoła.
Nie
wiem dokładnie o której zebraliśmy się do hotelu, ale jeszcze
wszyscy trzymali się na nogach i do celu poszliśmy pieszo, w rytm
piosenek śpiewanych przez Hilde i Fannemela. Wesołą gromadką
weszliśmy do budynku, a później każdy ruszył w kierunku swojego pokoju. Miałam
sypialnię piętro wyżej nad chłopakami, więc niesamowicie
zdziwiło mnie to, że gdy obok mnie spostrzegłam Stjernena.
-Wszystko
dobrze?-zapytałam zaskoczona. Jednakże on postanowił mnie bardziej
zaskoczyć.
Przybliżył
się do mnie i przez kilka sekund patrzył mi w oczy. Czułam się
niezręcznie przez chwilę, ale później uśmiechnęłam się, co
chyba dało mu impuls do działania. Zbliżył swoje wargi do moich,
a na moją odpowiedź nie musiał dużo czekać. „Co ty robisz,
dziewczyno?”-ta część mnie, w której nie było alkoholu zaczęła
się odzywać. Oparłam ręce na jego klatce piersiowej i delikatnie
go odepchnęłam, patrząc na niego przerażonym wzrokiem. „Dlaczego
on jest taki przystojny?”-cicho siedź! Dobra, podobał mi się,
ale co mogłam o nim więcej powiedzieć, nie znałam go, nie
wiedziałam jaki jest. Trzymając ciągle ręce na jego kurtce,
złapałam lekko za kawałek materiału i przybliżyłam go do
siebie, ponawiając pocałunek. W mojej głowie pojawiły się
wyrzuty sumienia, krzyczące dlaczego całuję chłopaka, którego
znam około dwa dni, ale zignorowałam je. Znowu przerwałam
pocałunek, patrząc na niego, jak dziecko na zabawkę w sklepie.
-Powiedz
mi, co ja robię?- zaczęłam się śmiać.-Przecież to jest
pozbawione jakiegokolwiek sensu- pokręciłam głową.
-Zadaję
sobie to samo pytanie- oprał swoje czoło o moje.-Ale nie martwmy
się o to, póki jesteśmy pijani- wzruszył ramionami i się uśmiechnął.
Położył
swoją dłoń na moich, które ciągle spoczywały na jego kurtce, a drugą opierał się o ścianę. Mogłam tak stać w tym korytarzu całą wieczność. Wszystko co
złe, odeszło w zapomnienie, a ja stałam z chłopakiem, którego
prawie nie znałam, a on nie znał mojej przeszłości, wad, zalet,
co całkowicie mi odpowiadało.
-Zatrzymajmy
czas- wyszeptałam, zaciskając dłoń, próbując powstrzymać łzy
napływające do moich oczu.-Niech zawsze zostaną dwie godziny i
dwadzieścia minut do odlotu samolotu.
-Jestem
za.
Dawno
nie czułam się tak magicznie, jak w tamtej chwili. Zaryzykowałabym,
że nawet nigdy nigdy nie czułam takiej magii, jak wtedy.
-Stjernen!
Chodź się spakuj!-bum. Cała aura dookoła nas prysła jak bańka
mydlana, za sprawą kolegi z pokoju Andreasa.
-Zapomniałem
o walizce!-złapał się za głowę.-Dobranoc- w jednej chwili
zniknął za rogiem, gdzie znajdowały się schody, prowadzące na
dół.
Otworzyłam
drzwi do pokoju, ciągle nie dowierzając w to, co się wydarzyło
kilka minut temu. Jedyne na co miałam siły w tamtym momencie, to
zdjęcie butów i pójście spać, z nadzieją, że zdążę na
zbiórkę przed wyruszeniem na lotnisko.
Całkiem nieźle mi to poszło. "Ale nie martwmy się o to, póki jesteśmy pijani" to chyba moje ulubione zdanie z tego rozdziału, jak i ze wszystkiego co kiedykolwiek napisałam. Nie wiem, czy tylko mnie blogger nie lubi, ale w razie czego przepraszam za zmiany czcionki i jej wielkości w niektórych miejscach tekstu. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz